środa, 14 listopada 2018

Dwadzieścia cztery

- Ronald? - Spytała zszokowanym głosem Hermiona.

- Weasley, jesteś zalany w trzy dupy - stwierdził głośno blondyn.

- Zamknij się - rzucił w jego stronę Gryfon - nie przyszedłem do Ciebie. Miona - krzyknął, zataczając się nieznacznie - musimy pogadać.

Hermiona zeskoczyła z łóżka. Było jej zimno, więc sprawnie wsunęła na stopy grube skarpetki i podeszła do rudowłosego, który ledwo trzymał się na nogach.

- Ron - zaczęła powoli, spokojnym tonem - chodź, odprowadzę Cię do łóżka.

- Nie, nie, nie, nie - wybełkotał - żadnego łóżka dopóki nie porozmawiamy.

Gryfonka westchnęła i spojrzała na Ślizgona wzrokiem poszukującym wsparcia.

- Ronald, jest trzecia w nocy.

- Teraz, Miona. Porozmawiamy teraz.

- On już nie kontaktuje.

- Nie wtrącaj się - rzucił do blondyna pijany Gryfon.

- Ron, nie będziesz nic z tego pamiętał. Nie będziemy rozmawiać teraz.

- Teraz - upierał się chłopak.

Miała dość wrażeń jak na jeden wieczór. Potarła dłonią czoło i przetarła swoje powieki.

- To chodź, zejdziemy do kuchni.

- Przecież on się zabije na tych schodach - zauważył Draco.

- Najwyżej... - mruknęła w stronę blondyna obojętnym i zmęczonym tonem głosu, a ten parsknął śmiechem na jej odpowiedź.

- Nie do kuchni - wybełkotał Ron - tutaj. Tu i teraz.

Chłopakowi wyrwało się pijackie czknięcie.

- Właściwie, to Ty - wskazał oskarżająco palcem na blondyna - Ty też zostajesz. Z Tobą też muszę pogadać.

Brwi blondyna powędrowały w górę, w rozbawieniu.

Chwycił Weasleya za ramię i posadził go na krześle, które jednym ruchem ręki ustawił naprzeciwko łóżka. Usadził na nim pijanego chłopaka. Hermiona usiadła naprzeciwko Rudego na samym brzegu łóżka.
Ron dopiero teraz rozejrzał się po pomieszczeniu. Dojrzał resztkami trzeźwego umysłu butelkę po winie, puste szklanki i popielniczkę.

- No, no - spojrzał oskarżycielsko na przyjaciółkę - widzę że nie próżnujecie.

- Hermiono, zostań z nim - zwrócił się blondyn, chwytając popielniczkę - zaraz wrócę.

Brunetka skinęła głową.

- Od kiedy ten gnojek - wskazał na Dracona palcem - mówi Ci po imieniu, co?

Dracon przewrócił oczami i wszedł do łazienki, opróżnił popielniczkę z popiołu i niedopałków, po czym z powrotem przetransmutował ją w stary wazon, który był jej pierwotnym kształtem. Nalał do niego około dwa litry lodowatej wody z kranu i wrócił do pokoju.

Bez ostrzeżenia, ignorując ogromne oczy Hermiony, stanął nad rudowłosym i wychylił zawartość wazonu na jego głowę, twarz i plecy.

- Czy Ciebie pojebało, Malfoy?! - Wykrzyknął Ronald, odskakując z krzesła na nogi.

- Przynajmniej trochę otrzeźwiałeś, Weasley. I będziesz cokolwiek pamiętał.

- Nawet Hermiona nie była nigdy tak brutalna - rzucił do niego, wkurzony i z wyrzutem w oczach. Fakt faktem, nie był nadal najtrzeźwiejszy, ale myślał jaśniej.

- Skoro już myślisz w miarę racjonalnie - zaczęła Gryfonka, ciskając w przyjaciela piorunami - to powiedz mi łaskawie o co ta cała afera.

Weasley próbował zetrzeć ze swojej twarzy ściekającą wodę, kapiącą z jego włosów. Usiadł z powrotem na krześle. Malfoy oparł się o ramę baldachimu łóżka, stojąc pomiędzy nimi.

- Rozmawiałem z Harry'm.

- Przy Ognistej.

- Fakt, trochę nam zeszło tej whiskey...

- No i? - Zdenerwował ją. W duchu dziękowała Draconowi za to brutalne posunięcie, które trochę otrzeźwiło przyjaciela.

- Hermiono, ja nie chcę Cię stracić...

Westchnęła ciężko.

- Co masz na myśli, Ron?

Gryfon zacisnął wargi i spojrzał wymownie na Ślizgona.

- Mógłbyś zostawić nas samych?

- Nie - odparł pewny siebie Draco - nie mam takiego zamiaru, Weasley, bo ta rozmowa będzie o tym, o czym wszyscy wiemy, że będzie. Mnie też dotyczy.

Hermiona spojrzała na Dracona i zmarszczyła brwi.

- Nawet na mnie tak nie patrz - rzucił do brunetki - zostaję.

- Co się, do kurwy, między wami dzieje? - Ron spoglądał rozżalony to na przyjaciółkę, to na swojego odwiecznego wroga.

- Ron, jesteś pijany - zauważyła dziewczyna rzeczowo.

- Miona, ale ja to widzę z dnia na dzień coraz bardziej! On na Ciebie leci! - Wskazał ponownie oskarżycielsko na blondyna, który pozostał niewzruszony. - A Ty lecisz na niego! Nawet się nie bronisz! No, Ty może jeszcze trochę się bronisz, ale on nawet nie próbuje się przed tym bronić!

- Trochę próbuje - mruknął cicho nieco rozbawiony Dracon, za co Hermiona zgromiła go wzrokiem.

- Nie rozumiem tego - kontynuował Ron, który zadał się coraz bardziej trzeźwieć - dlaczego wolisz gościa który gnębił Cię przez sześć lat od tego, który wspierał Cię przez sześć lat?

Rudy patrzył na nią z takim wyrzutem i żalem, że jej wyrzuty sumienia odezwały się natychmiastowo.

- Ron... - zaczęła, starając się ignorować świdrujący wzrok blondyna, który również się w nią wpatrywał. Nerwowo przeczesała dłonią swoje włosy. - Dlaczego dla Ciebie wszystko musi być takie czarno-białe?

- Wtedy, na szóstym roku, po śmierci Dumbledore'a...

- Tak, wtedy myślałam, że coś może między nami być. Czy dostawałam kurwicy na widok Lavender? Tak. Czy myślałam, że ty i ja możemy być kimś więcej, niż przyjaciółmi? Tak.

- To co się zmieniło, Hermiona?! - Niemal wykrzyczał to pytanie czując, jak z frustracji oczy podchodzą mu łzami.

- Ja się zmieniłam, Ronald! - Krzyknęła. Głośniej, niż rudowłosy. Na tyle głośno, że użyła przepony i, że jej głos rozniósł się co najmniej po dwóch piętrach, budząc też Pottera, który zasnął w salonie obok, przy stole. Malfoy drgnął, jednak nie ruszył się z miejsca.

Patrzyli na siebie, mierząc się wzrokiem. Oczy podeszły im łzami. Merlinie, jak ona nie chciała go ranić...

- Jesteś świetnym facetem, Ronald. Zawsze byłeś i będziesz. Ale nie bylibyśmy w stanie żyć ze sobą jako para. My się przecież mało co nie zabijamy traktując się jak rodzeństwo... - mówiła cicho, ale zdawała sobie sprawę, że każde jej słowo wwierca się w serce rudowłosego. - Nie dogadalibyśmy się. Nie po tym, co ostatnio się wydarzyło.

Weasley uronił łzę, którą szybko starł wierzchem swojej dłoni jakby bojąc się, że ktoś ją dostrzeże.

- Potrzebuję Cię Ron - wyszeptała, łapiąc chłopaka za dłoń - ale nie miej do mnie pretensji, że nie jestem w stanie Cię pokochać inaczej, niż brata i przyjaciela...

Chłopak zacisnął wargi w cienką linię i spojrzał przyjaciółce w oczy.

- To chciałem wiedzieć - wyszeptał, po czym uniósł się lekko, pogłaskał zapłakaną Hermionę po policzku i pocałował ją w czoło. Wstał i przybliżył się do Malfoya.

- Jeśli kiedykolwiek zrobisz jej krzywdę to osobiście Cię oskóruję... - szepnął do niego, patrząc prosto w stalowoszare oczy. Draco przez chwilę starał się wybadać intencje Weasleya, który o dziwo, czekał na jego odpowiedź. Blondyn skinął głową, dając mu wyraźny znak, że rozumie groźbę. A potem Ron po prostu wyszedł, wymijając w progu Harry'ego, który obserwował sytuację odkąd tylko obudził go krzyk przyjaciółki. Weasley bez słowa zostawił całą trójkę wpatrującą się w siebie.

- Więcej nie dostaniesz ode mnie żadnego alkoholu, Potter - rzucił zirytowanym tonem do Wybrańca Malfoy. Harry nawet nie miał siły mu odpowiedzieć.

- Idźcie spać - powiedział w stronę Hermiony. - Zajmę się nim.

Gryfonka skinęła głowa, nie patrząc na żadnego z nich.

Draco zamknął drzwi za czarnowłosym. Bez skrupułów machnął różdżką, zabezpieczając je przed otwarciem i nałożył na cały pokój zewnętrzną osłonę słuchową.

- Draco, zdejmij...

- Te ściany są jak papier, w salonie słuchać stąd każde słowo. Nie będę się denerwował.

Przewróciła oczami, rękawem swetra przecierając swoją zapłakaną twarz. Blondyn westchnął ciężko, siadając obok brunetki.

- Wiesz, że lepiej, że to się wydarzyło już teraz...?

Pokiwała głową delikatnie.

- Mam dość wrażeń na dzisiaj... - mruknęła sama do siebie. Przez chwilę przemknęło jej przez głowę, że chciałaby teraz po prostu zostać sama, jednak Malfoy szybko odpędził od niej tę myśl.

- Wszystkich "wrażeń"? - Uśmiechnął się do niej delikatnie, mimowolnie unosząc jedną brew ku górze. Spojrzała na niego, lekko zaczerwieniona.

- Za dużo chciałbyś wiedzieć - zaśmiał się na dźwięk tej niewinnej pyskówki. Obserwował, jak zwinnym ruchem wstała z łóżka, zdjęła sweter i rzuciła go na oparcie krzesła, na jego rozwieszony ręcznik. Obeszła łóżko dookoła, po drodze zdmuchując tlące się płomyczki świec. Podeszła do łóżka i podniosła kołdrę, w celu zawinięcia się w nią.

- Śpisz w rozpuszczonych włosach? - Spytał ją cicho.

- I w skarpetkach - przytaknęła, siedząc już w łóżku, przykryta do pasa, opierając się na poduszkach.

Dracon bez słowa przysunął się do niej, płynnym ruchem również chowając się pod kołdrą.

- A Ty nie miałeś spać na ziemi?

- Widzę, że humorek się Ciebie trzyma - rzucił nieco sarkastycznie. Bawiła go jej zadziorność. - Podnieś się.

- Po co?

- Usiądź, proszę. - Nie dyskutował z nią. Zdawał sobie sprawę, że są na takim etapie, że samo jego "proszę" robi na niej spore wrażenie.

Hermiona podniosła się do pozycji siedzącej, patrząc na Ślizgona wzrokiem, mówiącym "przestań wymyślać i się odczep". Gestem obrócił ją plecami do siebie tak, aby mieć dobre dojście do jej brązowych, poskręcanych, nadal wilgotnych włosów. Była zbyt zmęczona, żeby zaprotestować, choć zmarszczyła brwi. Oświetlała ich tylko wisząca nad nimi kula światła.

Draco sprawnym ruchem podzielił jej włosy na trzy części i zaczął je zaplatać w luźny warkocz. Hermiona zrozumiała co robi dopiero po chwili.

- Po co...?

- Bo będę miał Twoje kłaki wszędzie gdzie się tylko da - odparł najnormalniej w świecie - poza tym, jak są zaplecione na noc to nie będą Ci się tak plątać.

Gdy skończył, jedną ręka przytrzymał końcówkę warkocza, a drugą sięgnął po swoją różdżkę. Machnął krótko, wyczarowując niewidzialną, cieniutką gumkę, trzymającą w ryzach jego dzieło. Kolejny wynalazek Narcyzy. Szybkim ruchem zniknął wyczarowaną przez siebie kulę światła specjalnie nie czekając, aż Hermiona znajdzie z powrotem wygodną pozycję w łóżku.

- Jest coś, czego Ty nie potrafisz? - W ciemności widział zarys jej sylwetki i z rozbawieniem obserwował, jak z niedowierzaniem dotyka warkocza, którego jej zaplótł.

- Wstawać wcześnie - ziewnął i przeciągnął się jak kot. Był zmęczony, zdecydowanie.

- Jeśli teraz zasnę to nie obudzę się wcześniej niż jutro popołudniu - mruknęła jakby sama do siebie Gryfonka.

- Taki jest plan przecież? - Spytał, jakby miało to nie być oczywiste.

- Nie lepiej się przemęczyć i położyć się dopiero jutro wieczorem, żeby unormować jakoś ten zegar biologiczny? Jesteśmy rozregulowani.

Położyła się na plecach i bawiła się końcowym kosmykiem warkocza. Dracon leżał obok niej, na boku, opierając głowę na dłoni zgiętej prawej ręki. W ciemności widział zarys jej nosa.

- Jeśli jutro położymy się szybciej to wszystko się unormuje - stwierdził blondyn.

- Nie widzę tego jakoś. Będzie Ci się chciało spać sześć godzin po tym jak wstaniesz?

Czuła się trochę jak w surrealnej wersji rzeczywistości. Jest czwarta rano, leży z Draconem Malfoyem w jednym łóżku, pod jedną kołdrą, dyskutując na temat tego, o której powinni jutro wstać. Czujecie to? Już nie wspominając o tym, że w międzyczasie dała mało subtelnego kosza Ronowi, a z Malfoyem się całowała. I to tak, jak nie całowała się jeszcze z nikim.

- Jeśli mam być z Tobą szczery, Granger...

- Mam imię.

- Nie przedrzeźniaj mnie.

- Jesteś przewrażliwiony na swoim punkcie, Malfoy - chichocząc, podkreśliła jego nazwisko.

- Mam gdzieś, o której jutro wstaniemy - rzucił i nachylił się nad nią, łapiąc ją za podbródek i odnajdując w mroku panującym w pokoju jej usta.


*


Hermiona otworzyła oczy i poczuła, że trzy rzeczy nie są w porządku. Jej włosy nie walają się po całej poduszce, ma coś ciężkiego na brzuchu i jest jej za gorąco mimo, że ma na sobie krótkie spodenki i bawełnianą koszulkę. Otworzyła oczy i spojrzała w bok, mrużąc powieki. Obok niej leżał oddychający spokojnie Draco.

Wróciły do niej wspomnienia z wczorajszej nocy.

O jasna dupa.

Rozsądek kazał jej zakończyć to, co się dzieje, natychmiast. Każda komórka jej ciała z kolei z rozkoszą delektowała się zapachem chłopaka, leżącego obok, każdym jego wczorajszym dotykiem i słowem. Wpatrywała się z lekką paniką w ramię Ślizgona, obejmujące ją w okolicy pasa.
Spojrzała na sufit i zamknęła oczy.

Przecież tego chcesz.

Nie chciała tego przyznać sama przed sobą. Poza tym - to za szybko, wszystko wydarzyło się za szybko.

A na co Ty chcesz czekać?

Sama siebie o to spytała, wiedząc, że wisi nad nimi wojna.

Od kiedy miękną Ci kolana na jego widok?

Przecież miękkie kolana nie są warte takiego ryzyka.

Jakiego ryzyka? Zarówno Ty, jak i on jesteście najbardziej poszukiwanymi ludźmi w kraju. Jeśli was dorwą to i tak po was.

Nienawidziła prowadzić dyskusji kontr-argumentowych w swojej głowie, bo każda ze stron zawsze miała trochę racji. Robiła to odruchowo i do niczego, poza większymi wyrzutami sumienia, to nie prowadziło. Powiedział jej, że traktuje ją na poważnie. Jak długo? Jak długo zostanie już tym chłopakiem, który wywołuje w niej te wszystkie instynkty i skrajne uczucia? Jest w ogóle szansa, że on, to tak już ma na stałe? Poczuła, że musi wyjść z tego pokoju, bo zaraz zwariuje.

Delikatnie starała się zdjąć z siebie rękę blondyna, gdy ten uchylił nagle jedno oko.

- Nie zachowuj się jak dezerter, Hermiono... - szepnął do niej nieco ostrym tonem. Podniosła na niego wzrok.

- Muszę do łazienki - usiłowała wybrnąć z twarzą z sytuacji.

- Kłamać też nie umiesz.

Głos miał lekko zachrypnięty. Westchnęła, zrezygnowana i przetarła dłońmi swoją twarz i powieki.

- Czemu chciałaś zwiać? - Spytał i oparł swoją głowę na dłoni, kładąc się na boku.

- Draco...

- Nie "Dracuj" mi teraz.

Spoglądała to na niego, to w sufit, nie bardzo chcąc powiedzieć cokolwiek. Wyglądał na lekko wkurzonego.

- Hermiono...

- Nie wiem, ja po prostu nie wiem... - ukryła twarz w dłoniach. Blondyn uniósł jedną brew, nic nie rozumiejąc.

- Czego nie wiesz? - Spoglądał na nią i naprawdę próbował zrozumieć. - Nie wierzysz mi? Boisz się? Czy o co chodzi?

- Wszystko na raz... - mruknęła niemal bezgłośnie brunetka, podnosząc się do pozycji siedzącej. Brwi Dracona powędrowały do góry w zdziwieniu. Usadowiła się na przodem do niego, zawijając nogi skrzyżowane w kostkach pod kołdrę.

- Granger - zaczął - patrz mi w oczy jak do Ciebie mówię, bo nie powtórzę tego drugi raz.

Wkurzyła go. Cholernie dużo go kosztowała wczorajsza noc. Jemu też nie jest łatwo. Zależy mu, chce dobrze, a ona chce uciec tak po prostu. Tak nie będzie, mała.

- Jesteś pierwszą kobietą w moim całym życiu, która ze mną po prostu spała w jednym łóżku, a nawet nie uprawialiśmy seksu. Jesteś jedyną, która po prostu spała obok. - Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Nie tego się spodziewała. - W co mi nie wierzysz?

Zaskoczył ją tak bardzo, że nie wiedziała, co ma powiedzieć.

- To nie tak, że Ci nie wierzę... - zaczęła, ostrożnie dobierając słowa. - Ja po prostu się boję. To coś - wskazała na nich - to się dzieje tak szybko... Jak się rano obudziłam to najpierw miałam wrażenie, że to mi się przyśniło. A potem się przeraziłam.

Dracon wpatrywał się w nią ze skupieniem wymalowanym na twarzy. Minę miał poważną.

- To wszystko jest dla mnie nowe, Draco. A najbardziej Ty.

Chłopak zmarszczył brwi.

- Znamy się ponad sześć lat, a tak naprawdę nie znamy się wcale. Co, jeśli nagle okaże się, że to wszystko to tylko jakiś żart? Rozumiesz? W dodatku wczoraj... ja serio mam wrażenie, że szybkość, z jaką to się dzieje... To mnie przytłacza trochę... Pierwszy raz się tak czuję...

Po części rozumiał, bo chwilami miewał podobne myśli. Westchnął ciężko i podniósł się do pozycji siedzącej. Jednym ruchem odrzucił na bok tę cześć kołdry, która ich przykrywała.

- Chodź tu - rzucił do niej szeptem. Westchnęła. Ale nie odrzuciła zaproszenia. Zresztą, czuła, że rozsądniej będzie usłuchać.

Draco skrzyżował swoje nogi w kostkach, a ją posadził na sobie okrakiem. Hermiona odruchowo skrzyżowała nogi za plecami Ślizgona.

- A teraz mnie posłuchaj - chwycił jej podbródek i spojrzał jej w oczy - mnie też to przeraża.

Zdziwienie po raz kolejny wymalowało się na jej twarzy.

- Nie wiem co się ze mną dzieje. Żadnej nigdy nie wpuściłem do swojego łóżka. Żadna nie słyszała jak gram. Żadnej nie śpiewałem. Żadna nie robiła mi w głowie takiego bałaganu. O żadną się nie martwiłem, poza własną matką. - Westchnął, robiąc pauzę. - Nie planowałem tego, że to trafi właśnie na Ciebie, Hermiono. Ale trafiło. W środku wojny. A ja, zamiast się skupić, odkrywam się przed Tobą coraz bardziej od tej strony, od której zna mnie tylko własna matka i ojciec chrzestny. Świat nie zna takiego Malfoya. Nie mógł go znać. Ale to nie znaczy, że on nie istnieje...

Przez chwilę zdawało mu się, że brunetka wypuściła z siebie powietrze z ulgą, jakby właśnie to chciała usłyszeć.

- Wiem, że ciężko Ci w to wszystko uwierzyć. Byłem dupkiem przez sześć pieprzonych lat...

- To fakt...

- Ale nie uciekaj tylko dlatego, że się boisz...

Brunetka westchnęła i oparła swoje czoło o czoło Draco, zamykając oczy. Chłopak odetchnął. Dla niego też to wszystko było pochrzanione, ale nie chciał jej stracić w momencie, w którym zdobył się na to, aby jakkolwiek myśli przekłuć w czyny. Wdychał zapach dziewczyny, przypominając sobie każdy moment z wczorajszego wieczoru.

- Tak właściwie - szepnęła brunetka, przerywając ciszę i niespodziewanie składając na jego czole delikatnego całusa - to jak Ci się spało?

Dracona przeszedł dreszcz tak intensywny, że aż cały zadrżał.

- Całkiem nieźle. Poza tym, że chrapiesz.

- Nie, nie chrapię. To był Ron zza ściany.

- No dobra, może nie chrapiesz. Ale strasznie się wiercisz.

- Ciesz się, że nie sprzedałam Ci kopa przez sen.

- Litościwa! - Zaśmiał się. - Więcej z Tobą nie śpię.

- Bez łaski - rzuciła brunetka, dłonią tłumiąc ziewnięcie. - Idziemy po kawę?

- Oooo tak... - mruknął blondyn, muskając wargami jej skroń. - Idziemy po kawę. - Powtórzył po niej, dziarskim tonem, przewracając ich na bok, nie zwracając uwagi na głośny protest Hermiony, w którym wyraźnie przebijał się śmiech.

Byli przekonani, że było grubo popołudniu. Dochodziła jednak zaledwie jedenasta. Mimo kilku godzin snu czuli się zaskakująco dobrze.
Hermiona owinęła się swoim swetrem i wskoczyła w dresowe, ocieplane spodnie. Kamienica była stara i, mimo, że za oknem dopiero kończyło się lato, to po starej kwaterze zakonu chodziła wiecznie zmarznięta. Dwa kominki rozpalane przez nich wieczorami nieco ocieplały te stare mury, jednak Gryfonka i tak miała dłonie i stopy w temperaturze porównywalnej do brył lodu.

Schodząc do kuchni nie spodziewali się nikogo na dole. W istocie - dwójka Gryfonów jeszcze spała, zawinięta w śpiwory. Draco bez słowa wziął się za rozsypywanie kawy do kubków, podczas gdy Hermiona wróciła do "ich" pokoju po kilka książek. Bez słowa położyła je wszystkie na stole, siadając na krześle i otwierając każdą z nich na miejscu, w których ostatnio skończyła je studiować. Przyjęła kubek z wdzięcznym wzrokiem, gdy blondyn podał jej do rąk gorący napój, którego zapach od razu stawiał ich na nogi.

- Czego właściwie szukasz? - Spytał Ślizgon, obserwując jej skupioną minę. Znał wszystkie te tytuły, czytał je gdy był zaledwie na czwartym roku. Między jej brwiami pojawiła się malutka zmarszczka. Wczytała się w tekst na tyle, że nie przeszkadzały jej opadające na oczy niesforne kosmyki kręconych włosów, które nieposłusznie wysunęły się z warkocza.

- Nadal nie wiemy czym zniszczyć horkruksy... - westchnęła cichutko, tłumacząc nieco sfrustrowanym tonem.

Dracon szybko podłapał temat. Czas mijał im błyskawicznie, gdy raz po raz czytali fragmenty tekstu na głos, dyskutowali ze sobą i wymieniali się spostrzeżeniami. Hermiona starała się jak najwięcej korzystać z czarnomagicznej wiedzy blondyna, jednak ten zdawał sobie sprawę, że nie do końca może im to ułatwić zadanie. Każdą wartą przemyślenia uwagę zapisywali na kawałku pergaminu. I właściwie nie potrzebowali niczego więcej, poza kolejną filiżanką kawy, aby debatować i starać się rozwiązać jak najwięcej niewiadomych.

Hermiona bała się, że po "tym wszystkim" co się wydarzyło nie będzie się czuła obok niego swobodnie. Że nie będzie w stanie zachowywać się normalnie. Nic bardziej mylnego.

- Cześć - debatę przerwała im dwójka rozczochranych Gryfonów. Hermiona zamarła, widząc Rona. Przygotowywała siebie samą na fochy, obrażanie się na siebie, na frustracje, złośliwości i mało dojrzałe zachowanie ze strony przyjaciela. Miała ku temu powody, ponieważ właśnie tak Ron zwykł reagować na jej zachowania, które mu się nie podobały. Tymczasem brunetka miała wrażenie, że mimo ogromnego kaca wymalowanego na niewyspanej twarzy rudowłosego, zauważyła podczas przywitania przebłysk nieprzytomnego uśmiechu.

Dracon postanowił w tej konfrontacji zostać Szwajcarią. Bo, oczywiście, oczekiwał, że konfrontacja się pojawi. Nie zadawał się blisko z Weasley'em, ale wybuchowy charakterek tego Gryfona znało większość całej szkoły.

- Jedliście coś? - Zapytał żałośnie zachrypniętym głosem Ron.

Hermiona pokiwała przecząco głową.

- Ona żyje wiedzą, Ron - mruknął pod nosem Harry, otwierając lodówkę.

- To się nie zmienia. Liczyłem że Malfoy odczuwa jeszcze normalny głód i nie żywi się pergaminem, ale chyba jednak nie - zaśmiał się Weasley.

Hermiona i Draco spojrzeli po sobie, czując się zbici z tropu. Żart rudego nie był mocniej złośliwy, niż w żartach, które rzucali do siebie na do dzień.

- Matko, ale zjadłbym rosół... - mruknął, nadal wpatrując się w otwartą lodówkę Potter.

Ron wciągnął powietrze zachłannie, wydając z siebie przeciągły jęk.

- Rosół... Merlinie, ja też...

- Miona - zwrócił się Harry do przyjaciółki - da się jajka transmutować w rosół?

Dziewczyna poczuła na sobie wszystkich trzech mężczyzn.

- Ron...? Eeee... - Zabrzmiało to mało elokwentnie z jej ust, ale skutecznie zwróciło uwagę rudowłosego.

Ron nieznacznie uniósł brwi, spoglądając na przyjaciółkę. Dopiero po chwili zrozumiał, że w świetle tego, w jakich okolicznościach rozeszli się wczoraj do łóżek jego zachowanie może się wydawać co najmniej dziwne.

- Miona - westchnął. - Przepraszam za ten wczorajszy cyrk. Pamiętam wszystko. Tę lodowatą wodę też - tutaj spojrzał wymownie na blondyna.

- Ojciec mnie tak załatwił jak pierwszy raz wyniosłem mu alkohol z barku, do dzisiaj pamiętam.

- Kochany tatuś - mruknął ironicznie pod nosem Harry nadal tępo wpatrując się we wnętrze lodówki.

- W każdym razie przepraszam... Hermiono, pamiętam odpowiedź. Tylko tyle chciałem wiedzieć. Rozumiem to. Ale nie zamierzam tracić przyjaciółki, potrzebuję tylko trochę czasu, żeby poskładać moją głowę w całość - spojrzał Gryfonce w oczy.

- Czyli nic się nie zmienia..? - Spytała niepewnie.

- No, nie do końca - Ron nie mógł się powstrzymać przed spojrzeniem na blondyna, który uniósł jedną brew w górę, widząc aluzję - ale nie, między nami nic się nie zmienia. Nie mówię, że będzie mi łatwo... Tylko daj mi czas...

Uśmiechnęła się niepewnie do rudowłosego i delikatnie pokiwała głową. Ten w odpowiedzi posłał jej szeroki uśmiech.

Malfoy głośno westchnął, nieco rozczarowany i przeczesał dłonią swoje rozczochrane, blond włosy. Z przedstawienia - ku rozczarowaniu jego rozgoryczonej, złośliwej natury - nici.

- To co z tymi jajkami? - Jęknął Harry, powracając do tematu jedzenia.

- Obawiam się, Potter - zaczął Malfoy - że jak sam sobie nie ugotujesz rosołu, to nie będziesz miał rosołu - wypowiedział to zdanie wyraźnie rozbawiony, kątem oka zerkając na siedzącą obok niego Granger. Wyraźnie zdawała się z nim zgadzać.

- Bez sensu - ziewnął Ron, wstawiając wodę na kawę dla siebie i dla Harry'ego.

- Bez sensu jest to, że nawet nie możemy wyjść z domu zakupów zrobić na cokolwiek jadalnego - niepocieszony zamknął w końcu drzwi lodówki - mam dość kanapek z dżemem, Hermiono...

- Szkoda, że nie mamy pod ręką żadnego skrzata domowego, czy coś - rzucił jakby od niechcenia Malfoy.

Święta Trójca otworzyła szeroko oczy i spojrzała po sobie gwałtownie.

- Harry... - zaczął Ron.

- Gdzie jest Stworek? - Dokończyła myśl przyjaciela brunetka.

- Ja... nie wiem, nie widziałem go. Wydawało mi się że raz, w nocy, słyszałem jego wyzwiska pod portretem babci Malfoya, ale... - Harry zmarszczył brwi. - Hermiono, jeśli Syriusz zapisał mi ten dom, to znaczy, że on teraz mi...?

Gryfonka żywo pokiwała twierdząco głową.

- O cholera, to jednak mamy skrzata? - Zdziwił się blondyn, upijając z kubka brunetki kawę. Swoją, niestety, już skończył. - No to nie dziękujcie, nie ma za co. - Wyszczerzył się w ich stronę.







*






Końcówka szła mi jak krew z nosa, ale udało się.

Z niecierpliwością czekam na moje nowe laptopowe dziecko, które będzie na tyle mobilne, że w wolnym czasie - gdziekolwiek tylko się da - będę mogła naskrobać cokolwiek.
Stare dziecko umarło z rok temu - a i mobilne średnio było, bo jego bateria pozostawiała dużo do życzenia - i od tamtego momentu jestem zdana na stacjonarkę mojego mężczyzny.


So, stay tuned! 


Idzie mi coraz lepiej z tą regularnością, co?



Opinie, opinie, niezmiennie błagam o opinie!


Wasza,
PN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz