niedziela, 11 listopada 2018

Dwadzieścia trzy


Hermiona przetarła dłonią zaparowane lustro. Odcisnęła nadmiar wody z mokrych włosów, które niemal natychmiastowo zaczęły się skręcać. Spojrzała w swoje odbicie i ze smutkiem stwierdziła, że dziewczyna, którą widzi w odbiciu tego lusterka jest bardziej blada, niż zwykle. Szybko wyszczotkowała zęby i sprawnie narzuciła na swoją koszulkę do spania sweter. Wsunęła na siebie jeszcze dresowe, krótkie spodenki i wróciła do pokoju, który miała dziś dzielić z Malfoyem. W jednym łóżku. Merlinie...

- Masz niezły czas - blondyn leżał na łóżku, oparty plecami o poduszki. W rekach trzymał jedną z czarnomagicznych ksiąg, które spakowała już w Hogwarcie - To też całkiem niezły łup - wskazał na książkę.

Przewróciła oczami.

- Daj mi moment, ja też wezmę szybki prysznic i zaraz wrócę.

Odłożył książkę, złapał ręcznik, koszulkę i kraciaste spodnie od piżamy i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Hermiona głośno wciągnęła i wypuściła z siebie powietrze.

Zaczynało ją przerastać to, jak swobodnie się czuje w towarzystwie blondyna. Minął zaledwie dzień od wesela, a ona miała wrażenie że ich taniec, pocałunek w czoło, że wszystko to trwało wieki temu. Przecież tak nie było. Zaledwie niecałą dobę temu siedzieli zamknięci w łazience i otwarcie powiedział jej, że wszystko to, co się dzieje między nimi, i czego nie rozumieją oboje, traktuje na poważnie. 

Zrozumiała, że przestała go nienawidzić. Nie wie, kiedy tak dokładnie nastąpiła ta chwila. Malfoy, którego znała przez sześć lat najpierw nie chciał dopuścić do siebie emocji i uczuć, a potem nie mógł tego zrobić. W niczym nie przypominał tego chłopaka i gdy patrzyła na niego, to zdawała sobie sprawę, że nigdy nim nie był.

Odkrywała Dracona, który był irytujący i złośliwy. I sarkastyczny. To była cześć niego, którą zaakceptowała. I która, o dziwo, bawiła ją w ten przyjemny, nietuzinkowy sposób. Jednocześnie potrafił się martwić, uśmiechać i współczuć. I cholera, przerażało ją to, jak bardzo ciągnie ją do tego chłopaka.

Pokój rozświetlony był przez kilka świec porozstawianych na szafkach. Nad łóżkiem tliła się kula światła, którą musiał wyczarować Draco. Wyjęła książkę dla dzieci którą dostała w testamencie od Dumbledore'a i usiadła po turecku na łóżku, przykrywając nogi kocem. Znała już każdą stronę na pamięć, czytała te opowieści kilka razy i niemal potrafiła je cytować z głowy słowo w słowo. Musiał być jakiś powód, dla którego to właśnie ona dostała tę książkę. Nie potrafiła tego rozgryźć.

Blondyn nacisnął na klamkę i wszedł do pokoju. Rozwiesił ręcznik na oparciu krzesła i spojrzał na zaczytaną brunetkę, która nawet nie podniosła na niego wzroku, gdy wrócił.

- Napijesz się czegoś? - Spytał cicho.

- A będzie mi potrzebne? - Gryfonka nadal nie podniosła na niego wzroku. Uśmiechnął się pod nosem. Lubił w jej obecności to, że się nie narzucała, a była. Nie skupiała na nim całej swojej uwagi, ale czuł, że go nie ignoruje.

Draco bez słowa przywołał niewerbalnym accio butelkę słodkiego, czerwonego wina, które miał w swoich zapasach alkoholowych, i które kazał spakować Hermionie. Wyjął swoje też swoje dwie zdobione szklanki do Ognistej - innego szkła ze sobą nie mieli. No dobra, może w kuchni by je znalazł, ale był zbyt leniwy, żeby się po nie ruszyć.

Jednym ruchem różdżki transmutował stojący na szafce stary wazon w szklaną popielniczkę. Wyciągnął z kieszeni swoich jeansów paczkę papierosów i rzucił ją na łóżko. Ręcznie otworzył wino, po czym powąchał korek. Co jak co - wszystko można było o nim powiedzieć, ale o alkoholu miał spore pojęcie. Rozlał wino do szklanek i podszedł do łóżka, chrząkając.

Hermiona podniosła wzrok znad książki, mając lekko nieprzytomny wzrok. Zrobiła zdziwioną minę na widok szklanki, lecz ze skinieniem głowy w podziękowaniu przyjęła trunek. Poczekała, aż Malfoy usadowi się na łóżku naprzeciwko niej i pociągnęła łyk.

- Całkiem dobre.

- Ja nie pijam byle czego.

Prychnęła cicho, uśmiechając się.

- Czy to są "Baśnie Barda Beedle'a"? - Zapytał zdziwiony, patrząc jak brunetka przerzuca kolejną stronę książki.

Hermiona westchnęła, kiwając twierdząco głową.

- To jest ta książka, która Dumbledore zostawił mi w testamencie...

Draco omal nie zakrztusił się winem, które właśnie miał w ustach.

- Nie rób sobie jaj.

Spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem, unosząc brwi w rezygnacji.

- Matko, Ty nie żartujesz.

- Chciałabym żartować - mruknęła pod nosem i zamknęła książkę, odkładając ją na bok. Pociągnęła kolejny łyk ze szklanki i pochyliła się, przesuwając popielniczkę tak, aby znalazła się między nimi. Draco bez słowa podał jej paczkę, z której wyciągnęła dwa papierosy. Jeden chwyciła między swoje palce i odpaliła go od różdżki. Drugi oddała blondynowi, który po chwili odłożył swoją szklankę na podłogę, wyjął jej różdżkę z ręki i zrobił to samo.

- Kiedy usłyszę - zaczął, sięgając z powrotem po szklankę - "dziękuję, Draco"?

- Za co? - Gryfonka uniosła jedną brew i zaciągnęła się papierosem.

- Za ratunek od Weasleya - sarkastyczny uśmieszek błąkał się na twarzy Malfoya.
Hermiona twardo patrzyła w oczy blondyna chcąc udawać, że nie wie, o czym mówi. Po chwili jednak westchnęła, wypuściła dym z płuc i zmarszczyła brwi.

- To aż tak widać?

- Bardziej to, jak za Tobą biega, niż to, że starasz się uciec, nie robiąc mu krzywdy.

Brunetka westchnęła ciężko i przeczesała dłonią swoje włosy.

- Długo tak nie pociągniemy. Sytuacja jest lekko patowa... - Mruknęła cicho, spoglądając w stalowoszare oczy.

- Lepiej, żebyś z nim porozmawiała teraz, niż jakby miał się frustrować jeszcze z pół roku. Aktualnie jesteśmy jeszcze w Londynie. Gdyby miał zrezygnować tylko dlatego, że... - urwał w pół zdania. - Tego się boisz, prawda? Że pieprznie wszystko i nas tutaj zostawi?

- Potrzebujemy go, Malfoy. Harry go potrzebuje. Nie może go zostawić tylko dlatego, że ja... no, że on...

- Im dłużej jesteś bierna tym bardziej on wariuje.

To zdanie z ust Dracona zabrzmiało tak, jakby nie do końca było o Ronie.

Hermiona wypuściła dym z płuc i upiła nieco wina.

- Powiesz mi co się wydarzyło dzisiaj na dole?

Dracon zachichotał.

- To było takie zabawne?

- Zabawne, moja droga - zaczął - jest to, że wybraniec sypia z siostrą przyjaciela w konspiracji przed przyjacielem.

Hermiona zrobiła wielkie oczy.

- Harry spał z Ginny?
Malfoy, nadal chichocząc, wypuścił dym ustami, kiwając potakująco głową.

- Ron mu urwie głowę jak się dowie...

- Myślę, że nie tylko głowę - Hermiona tylko prychnęła śmiechem, słysząc to. Uśmiechała się delikatnie, zaciągając się tytoniem i błądząc wzrokiem gdzieś pomiędzy popielniczką a ścianą.

- Hermiono...

Dziewczyna podniosła wzrok na blondyna.
- Obawiam się, że oklumencja niezbyt pomoże w przypadku Harry'ego. - Po raz pierwszy użył imieia chłopaka głośno.
- Bałam się, że to powiesz...

Dracon wpatrywał się, jak przymyka oczy i wypuszcza dym tytoniowy przez rozchylone wargi.

- Ty wiesz... - stwierdził cicho. To przecież było oczywiste. Ona już dawno się domyślała, że coś jest nie tak.

- Draco - przysięga sam przed sobą, że nigdy nie przyzwyczai się do brzmienia swojego imienia w jej ustach - on nie jest zwykłym uczniem, któremu pomoże oklumencja. Matka ocaliła go przed zaklęciem niewybaczalnym, a blizna na jego czole to przepustka dla Sam Wiesz Kogo. On widzi go w snach. On jest nim. Widzi to co on. Czuje jego emocje... - przerwała. - Myślałam o tym już naprawdę długo i prawda może być taka, że Harry potrzebuje oklumencji i Twojej pomocy, bo Czarny Pan faktycznie używa wobec niego legilimencji. Czasem. I przed tym musi nauczyć się bronić. Ale ataki legilimencji czuje, sam mi opowiadał, że wie, w których momentach on czegoś szuka w jego głowie. Ale w nocy...

Spojrzała w oczy blondyna, który obserwował ją uważnie.

- W nocy może być tak, że on nie jest świadomy tego, że Harry go widzi, że patrzy jego na rzeczy, które widzi sam Vol... Czarny Pan - ugryzła się w język, przypominając sobie o tabu. - Tak naprawdę to nie jest legilimencja. To jest więź. Harry mówi językiem wężów...

Zrobiła pauzę. Zacisnęła usta, próbując kontynuować.

- Hermiono, wiem że to Cię przeraża. Ale muszę wiedzieć.

- Wiesz po co w piątej klasie urwaliśmy się z Hogwartu do Ministerstwa?

- Po przepowiednię.

Kiwnęła głową, przyznając mu rację.

- A wiesz jak brzmi ostatnie zdanie tej przepowiedni?

Dracon wpatrywał się w nią, cały spięty.

- "Bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje"...
- Można to rozumieć dwojako - zaczął cicho Draco, przerywając gęstą ciszę.

- Dobrze wiesz, że wszyscy mamy nadzieję na to, że po świecie może chodzić tylko jeden z nich. Ale co... - załamał jej się głos - co jeśli nie może chodzić żaden z nich? Co jeśli oboje muszą umrzeć? Co jeśli to właśnie to jest tą więzią? Przecież Czarny Pan zabijając Potterów rozszczepił swoją duszę... Co jeśli...?

- Jeśli Harry jest ostatnim horkruksem?
Zapadła cisza. Brunetka siedząca naprzeciwko Ślizgona dusiła w sobie płacz. Nie chciała wierzyć, że to prawda. Musiała być inna odpowiedź.

- Myślę - wyszeptała - że to jest odpowiedź na wizje Harry'ego. I myślę, że Sam Wiesz Kto nie ma o nich pojęcia... Bo tego horkruksa nie zamierzał stworzyć...

Dracon westchnął. Hermiona brała głębokie oddechy, próbując się uspokoić. Zgasiła papierosa w popielniczce i pociągnęła duży łyk wina. 

- Musisz nadal go szkolić. Nauczyć go, żeby pilnował bariery.

Draco skinął głową. 

- Boję się, że nic więcej nie możemy zrobić... - dodała cicho. Podniosła wzrok na Malfoya i zobaczyła w jego oczach zmartwienie. Patrzył na nią przyjętym wzrokiem, którego nie rozumiała. Już miał otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwało im pukanie do drzwi. Blondyn zmarszczył brwi i wstał z łóżka.

- To ja - za uchylonymi drzwiami zobaczył Pottera. - Dajcie mi butelkę Ognistej.

- Ognistej?

- Mnie też czeka dzisiaj rozmowa - mruknął tak, aby siedzący w pokoju obok Ron nie miał szans usłyszeć.

Dracon skinął głową i wpuścił Wybrańca do środka. Sam skierował się w stronę zaczarowanej torebki i zaklęciem przywołał do siebie butelkę whiskey.

- Nigdy nie przyzwyczaję się do tego widoku - stwierdził, patrząc na Hermionę odpalającą od różdżki drugiego papierosa. Przyjaciółka zaciągnęła się i uśmiechnęła się do niego z przepraszającym wzrokiem.

- Miona... - zaczął Potter. - Porozmawiam z nim.

- Naprawdę...? - Spojrzała na niego wzrokiem pełnym ulgi.
Harry westchnął.

- Przecież widzę co się dzieje - spojrzał na nią i na Ślizgona porozumiewawczo. Każde z nich uniosło jedną brew. - Nie musicie tego przyznawać. Po prostu pewne rzeczy widać. Dzięki za alkohol.

Harry zamknął za sobą drzwi, a Hermiona wpatrywała się w nie jeszcze przez chwilę. Nie bardzo widziała jak ma się odnieść do słów przyjaciela. Dracon też nie palił się do komentarza.

- Wiesz... - Szepnęła cicho. - Nie wyobrażam sobie tego scenariusza... Że mogłoby go zabraknąć...

- Hermiono... - Wypowiedział jej imię i spojrzał na nią. Oczy miała zamknięte.

- Czasem wolałabym nie być taka genialna. Wolałabym nie wiedzieć. - Wydusiła z siebie cichym głosem i po jej policzku spłynęła jedna łza. Dracon dopił wino ze swojej szklanki, odnotowując, że dziewczyna swoją porcję wypiła sporo przed nim. Gryfonka poczuła, jak łóżko ugina się pod ciężarem chłopaka. Usiadł tak, że między nogami miał i ją, i popielniczkę. Wyciągnął rękę i opuszkiem palca starł łzę z jej policzka.

- Spójrz na mnie.

Posłusznie otworzyła oczy. Były zaczerwienione i pełne poczucia winy.

- Cokolwiek się wydarzy podczas tej wojny to nie jest Twoja wina - mówił cicho, jednak słyszała go doskonale. Hermiona zaśmiała się gorzko.

- Jest jeszcze to wino?

Ślizgon pozwolił sobie na krótki chichot. Odchylił się, sięgając po swoją różdżkę i napełnił obie szklanki. Dyskretnie machnął dłonią w stronę drzwi, rzucając zaklęcie wyciszające i przekręcając zamek.

Była tak inna od tej dziewczyny, którą myślał, że zna.

- Granger - zgasił swojego papierosa i patrzył na nią, jak w milczeniu sączy wino, opierając się o poduszki po tym, jak się od niego odsunęła.

- Co miał na myśli Potter?

- Nie wiem.

Dracon uniósł jedna brew. Okej, może poprowadzić rozmowę w ten sposób.

- Zawsze bywasz taka uparta?

- Może - rzuciła blondynowi lekko figlarne spojrzenie. Wino dawało o sobie znać.

Blondyn przewrócił oczami. Zmienił pozycję, przybliżając się do Gryfonki. Odstawił popielniczkę na drugą stronę łóżka, ignorując protestujący wzrok dziewczyny. Chwycił ją za talię i przyciągnął w swoją stronę. Pisnęła, rozbawiona. Nogi nadal miała skrzyżowane w kostkach, a jej kolana opadały na jego rozsunięte nogi. Jej twarz znajdowała się kilka centymetrów od jego twarzy.
Nie mówili nic. Patrzyli sobie w oczy. Hermiona zaciągnęła się papierosem ostatni raz i wychyliła się nieco, aby zgasić niedopałek w popielniczce, sięgając do niej ręką. Gdy chciała wypuścić truciznę z ust Malfoy chwycił ją za podbródek i przyciągnął w swoją stronę. Milimetry dzieliły ich usta, gdy wypuszczała dym tytoniowy prosto w jego rozchylone wargi. Odsunęła się nieznacznie od chłopaka.

- Przestań tyle myśleć - rzucił do niej blondyn, mówić niemal szeptem.

- Kiedy ja naprawdę nie wiem o co w tym chodzi, Draco.

Czekał, aż sama zdobędzie się na tę szczerość.

- Granger... - Westchnął. - Ja też zupełnie nie mam pojęcia o co w tym chodzi.
- Powinnam Cię nienawidzić - zauważyła, głos miała nieco nieprzytomny. Nie była w stanie powiedzieć czy to wino ją tak odurzało, czy Malfoy.

- Wiem.

- Ale tak nie jest.

- Też wiem.

- I co ja mam z tym zrobić?

- Może przestać analizować?

Pokiwała głową na boki.

- To nie wchodzi w grę.

- Bo? - Spytał blondyn ze śmiechem w głosie, jedną dłonią nawijając sobie na palec końcówki jej włosów.

- Bo nie wiem co się ze mną dzieje. A ja zawsze wiem co się ze mną dzieje - mruknęła z wyrzutem w jego stronę.

- Masz słabą głowę - zaśmiał się ciepłym, basowym głosem.

- Sam mi dałeś alkohol.

- Co Ty ze mną wyprawiasz, Granger... - westchnął ciężko, kiwając głową na boki.

Odsunęła się od niego i spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem.

- Ty też nie wiesz o co w tym chodzi - zauważyła błyskotliwie. Nie sprawiało jej kłopotu to, że miała Ślizgona tak blisko siebie. Czuła się rozluźniona i bezpieczna. Kolejne przerażające odkrycie.

- Ale to nie znaczy - zaczął mówić cicho, mrucząc w jej stronę. Odsunął się od Gryfonki i jedną dłonią złapał za jej podbródek. Opuszkiem kciuka przesunął po jej dolnej wardze, a druga dłoń nadal na wysokości jej talii bawiła się końcówkami jej włosów. - ... Że nie podoba mi się to, co się dzieje.

Pozwalała mu na tę bliskość z zadziwiającą łatwością.

- Mówiłeś poważnie wtedy, w łazience?

- Poważnie.

- To czego my właściwie chcemy?

- Merlinie - jęknął Malfoy - czy Ty na wszystko musisz mieć plan, Granger?

- Tak.

- Dasz radę choć raz bez planu?

Spojrzała w jego oczy głęboko. Dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy odrobinę mocniej pociągnął za jeden z pukli jej loków.

- Nie mam pojęcia.

- A chcesz spróbować?

Miała wrażenie, że serce zaraz jej wyskoczy z piersi.

- Jak bardzo poważne jest to pytanie?

- Merlinie, Hermiono - jęknął.

- Muszę wiedzieć.

- Ufam Ci - szepnął, patrząc w jej oczy - przeraża mnie to jak bardzo Ci ufam i jak szybko Ci zaufałem. I, że jest mi z tym dobrze, mimo, że powinienem się ogarnąć, bo na wojnie nie ma czasu na takie rzeczy.

Brunetka zagryzła dolną wargę. Draco oparł swoje czoło o jej czoło.

- Nie umiem sobie z tym poradzić, ale nie zamierzam też temu przeszkadzać... - szepnął.

Zdziwiła się. Nie spodziewała się tego typu deklaracji. Bo - jak na możliwości tego konkretnego Ślizgona - to była deklaracja. Czuła bicie swojego serca w gardle.

- To co teraz będzie...? - Spytała cicho.

- A jak spróbuję Cię pocałować to będziesz chciała mnie zdzielić, tak jak w Egipcie? - Odpowiedział jej pytaniem na pytanie. Z jakiegoś powodu serce chłopaka waliło w jego piersi równie szybko, jak serce Gryfonki w jej własnej.

- Możesz spróbować. - Nie wierzyła, że to zdanie wyszło z jej ust.

Uśmiechnął się cwaniacko pod nosem, ponownie chwytając jej podbródek jedną ręką.

- Spójrz na mnie - chciał widzieć jej twarz, jej oczy. W jego brzuchu działy się dziwne, nieznane mu do tej pory rzeczy. - Jak spróbujesz mi przyłożyć to doniosę Weasleyowi.

Otworzyła usta, aby mu odpyskować, jednak nie zdążyła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Przytrzymując podbródek Hermiony Dracon wpił się w jej usta. Jego zapach oszołomił brunetkę tak, że zakręciło jej się w głowie. Odwzajemniła pocałunek. Potrzebowała tego bardziej, niż czegokolwiek. Wargi miał gorące i miękkie. Mruknęła niczym kotka, gdy jedną dłoń przesunął po jej plecach, aby wpleść ją we włosy tuż przy skórze głowy. Hermiona swoje dłonie splotła na karku blondyna. Gdy ich języki się spotkały, wsunęła jedną rękę w gęste włosy chłopaka. Blondyn w reakcji na ten ruch mruknął gardłowo, a na ten dźwięk w podbrzuszu Gryfonki coś zacisnęło się w przyjemnym zniecierpliwieniu. Po raz pierwszy poczuła jak łaskocze pożądanie.

Draco zacisnął swoją dłoń na jej włosach i delikatnie pociągnął je tak, aby posłusznie odchyliła głowę w tył. Wycofał się z jej ust, wargami rozpoczynając wędrówkę po podbródku dziewczyny i linii jej żuchwy. Jednym sprawnym ruchem przeniósł obie dłonie na jej wciąż skrzyżowane kostki. Miał ją od siebie dalej, niż chciał ją mieć w tej chwili. Zdecydowanym ruchem rozplątał jej nogi, nie przerywając wodzenia ustami po jej szyi. Jej kostki przełożył delikatnym ruchem za siebie, tak, że dziewczyna siedziała teraz okrakiem, mając skrzyżowane nogi za jego plecami. Następnie szybkim ruchem wsunął ręce pod jej pośladki i przysunął ją do siebie najbliżej, jak tylko mógł. Hermiona wydała z siebie zduszony okrzyk, gdy poczuła przez materiał piżamy Dracona i swoich krótkich spodenek jak siedząc na blondynie, wyczuwa nabrzmiały członek chłopaka.

Malfoy zarejestrował jej zakłopotanie. Pamiętał, że w świetle ostatnich wydarzeń to Gryfonka będzie narzucać tempo. Jeśli tylko będzie chciała.

Złapał jej podbródek i ponownie odnalazł jej wargi, jedną ręką obejmując jej plecy i przyciągając ją do siebie najbardziej jak tylko się dało. Ich języki wirowały. Gdy Draco odchylił głowę dziewczyny na bok, aby pogłębić pocałunek z ust wyrwał jej się cichy jęk, który był jak iskra. Dracon przeniósł dłonie na pośladki dziewczyny i ścisnął je. Zaskoczony obserwował, jak zareagowało jej ciało. Ponownie jęknęła, jedną dłoń zacisnęła mocno na jego włosach, a drugą przejechała paznokciami po jego plecach przez materiał bawełnianej koszulki. Jej podbrzusze zacisnęło się mocniej, spinając przyjemnie plecy. Jej ciało poruszyło biodrami, sprawiając, że kroczem otarła się o najczulsze miejsce chłopaka. Draco warknął cicho, zaciskając zęby na jej dolnej wardze i siłą woli zmusił się do uspokojenia emocji.

- Granger - wyszeptał, dysząc ciężko - wystarczy...

Usłyszał niezadowolone mruknięcie, na dźwięk którego zachichotał.

- Nie wiedziałem, że mam do czynienia z takim ogniem - zaśmiał się cicho, przesuwając opuszkami palców po jej policzku. Hermiona otworzyła oczy, patrząc na chłopaka nieprzytomnym wzrokiem. Miała wrażenie, że ostatnie kilkanaście minut jej się po prostu przyśniło.

- To zawsze jest takie... intensywne? - Spytała, nieco zdezorientowana. Jutro będzie miała do siebie o to wszystko pretensje, nie powinna była posunąć się tak daleko... W ogóle nie powinna była cokolwiek... Z nim, i w ogóle... Właściwie, to już ma do siebie pretensje...

Dracon zmarszczył delikatnie brwi.

- Myślę, że to w dużej mierze zależy od samej partnerki.

Obserwował, jak po jej twarzy przebiega milion myśli.

- Jeny, Hermiono - jęknął - nie myśl tyle.

- Dla Ciebie to takie proste?

- Dla mnie też nic nie jest proste. Ale... - urwał. Patrzył jak brunetka bije się z myślami. Przewrócił oczami i ściągnął ją sobie z kolan po to, aby zmienić pozycję na łóżku. Oparł się plecami o poduszki i pociągnął ją za ramię tak, że nie zdążyła zaprotestować. Ustawił ją sobie w taki sposób, że plecami opierała się o jego klatkę piersiową, półleżąc, i znalazła się pomiędzy jego rozsuniętymi nogami. Objął ją, krzyżując obie ręce na jej klatce piersiowej, a swoją brodę wsparł o czubek jej głowy.

- Przestań mieć wyrzuty sumienia...

Westchnęła cicho. Trafił w sedno.

- Malfoy...

- Mam imię - przerwał jej w sposób, jaki nigdy jej nie przerywał. Mówił stanowczo, jednak jego głos podszyty był delikatnością i domieszką rozbawienia.

- Draco - poprawiła się.

- Nie przewracaj oczami.

- Nie baw się w Trelawney.

- Do tego potrzebowałbym fusów, a nie kobiety - zauważył ze śmiechem. Gryfonka próbowała powstrzymać chichot, ale jej nie wyszło. Powinien zżerać ją wstyd, powinna uciec z tego pokoju, a on sprawiał, że czuła się rozluźniona jak nigdy i wcale nie chciała się ruszać z jego ramion. Nawet po tym, jak... no, dała się ponieść. Zbyt mocno.

- Jak ja mam się teraz zachowywać..? - Szepnęła cicho, przerywając przyjemną ciszę, która ich odprężała.

- Normalnie, Hermiono - westchnął Dracon - dokładnie tak, jak zachowywałaś się do tej pory.

- Ale przecież... Harry...

- Nie muszą wiedzieć, co się dzieje między nami. Właściwie, to lepiej będzie, jak nie będą wiedzieć. Dowiedzą się, kiedy stwierdzisz, że powinni wiedzieć.

Dracon przez chwilę analizował sytuację - czuł, że nastąpił w ich relacji pewien przełom, który jednak niewiele zmienia w ich codziennym funkcjonowaniu. Ciągnęło go do bliskości z tą pyskatą czarownicą. Granger zresztą pokazała, że ma identycznie. Ale mimo tego, że się całowali - i to jak - lubił to, że nadal pozostała sobą, tą trzeźwo myślącą, wiecznie analizującą, oddaną przyjaciółką Wybrańca. Nie w jej stylu było chodzenie za rączkę, w świetle jupiterów.

Brunetka oparła się o chłopaka nieco wygodniej i wyprostowała nogi, zakładając jedną na drugą.

- Nie za wygodnie Ci?

Pokręciła głową, chichocząc.

- Wiesz, że nie masz się czego wstydzić..? - Zaczął cicho Dracon. Musiał poruszyć jeszcze ten temat, bo wiedział, że jeśli tego nie zrobi, to myśli Gryfonki pójdą w tą stronę, która każe jej od jutra go unikać jak ognia. Nie chciał tego. Nie poznawał siebie samego. - Nie chcę, żebyś po tym wszystkim teraz uciekła... A byłabyś do tego zdolna.

Nie odpowiedziała.

- W tych tematach to Ty narzucasz zasady, Hermiono. W porządku?

Niemal słyszał, jak trybiki w jej głowie chodzą na najwyższych obrotach.

- W porządku - szepnęła w końcu, przymykając oczy. Skoro i tak cholernie pokomplikowała sobie właśnie życie, to ta zgoda nie robiła jej już różnicy. Mogli zostać zaatakowani w każdej chwili. Poczuła jak Draco odrywa brodę z czubka jej głowy, składa w tamtym miejscu krótki pocałunek i z powrotem wraca na swoje miejsce.

A potem ciarki przebiegły jej po plecach, gdy chłopak zaczął półgłosem nucić jakąś melodię.

Ostatnio czuł się tak zrelaksowany i spokojny, gdy jego matka siedziała obok niego w fotelu, przykrywa kocem, a on grał i śpiewał, maltretując fortepian, stojący na strychu Malfoy Manor, gdy ojciec był na misji poza krajem. Wieki temu... A teraz po prostu trzymał w ramionach tę szaloną, niezrównoważoną Granger, której kiedyś tak kazano mu nienawidzić.

- Co ci chodzi po głowie...? - Zapytała cicho.

- Wryła mi się pewna melodia i złożyło mi się nie niej kilka wersów, nic specjalnego.

- Zaśpiewaj mi...

Dracon zaśmiał się krótko i uniósł jedną brew.

- Jesteś fanką?

- Nie przeginaj...





Dracon zamknął oczy i zanucił cicho, bez akompaniamentu.

- This ain't for the best... My reputation's never been worse, so you must like me for me.

Hermiona zachichotała. W istocie, tak było.

- We can't make any promises now, can we, babe? But you can make me a drink.
Wpasował się w myśli panujące w głowie brunetki idealnie. To nie był moment na obietnice. To nie był moment na analizowanie. Niech po prostu będzie tak, jak jest.

- Is it cool that I said all that? Is it chill that you're in my head? 'Cause I know that it's delicate...

W istocie, zaskoczył ją tymi słowami. Nie sądziła, że Malfoy przejmuje się tym, jak gwałtownie rozwija się ta relacja między nimi. Nagle doznała oświecenia - on też się denerwował. On też nie wiedział, jak ma się zachować i czy słowa, których używał były w porządku. Czuła, że próbuje być delikatny, ale nie wiedziała, że w pewien sposób się do tego przyzna.

- Is it cool that I said all that? Is it too soon to do this yet? 'Cause I know that it's delicate... Isn't it?

Westchnęła, gdy skończył.

- Czasami mam wrażenie - zaczęła, cichym głosem - że lepiej wychodzi Ci porozumiewanie się za pomocą tekstu piosenek, niż za pomocą standardowych konwersacji...

Dracon prychnął cicho.

- Zapamiętam - zaśmiał się - uspokoiłem Cię trochę?

Pokiwało głową twierdząco.

Rozmawiali ze sobą cichym tonem o mniej i bardziej istotnych rzeczach. Sen powoli wchodził im na powieki, jednak nie dane im było zasnąć. W okolicy trzeciej nad ranem, gdy Hermiona przysypiała, nadal oparta o Dracona usłyszeli najpierw szarpnięcie za klamkę drzwi ich pokoju, a potem walenie do nich. Spojrzeli po sobie gwałtownie, a Hermionie od razu otworzyły się oczy. Dracon zerwał się z łóżka i szybkim ruchem zdjął zaklęcia z drzwi. Szarpnął za klamkę i ich oczom ukazał się pijany, czerwony ze złości Ron.






*






Czekałam, żeby to napisać.
Poważnie.


Opinie! Tak bardzo proszę!



xoxo
PN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz