poniedziałek, 31 grudnia 2018

Trzydzieści trzy

Hermiona przejęła nocną wartę, zmieniając Harry'ego wieczorem. Martwiła się o Rona i to, jakim cudem znajdzie do nich drogę powrotną, jeśli będzie chciał wrócić. O Harry'ego zresztą również się martwiła, wiedząc, że sytuacja, przed jaką postawił go Ronald była dla niego ciężka. Piekielnie ciężka. Sama nigdy nie spodziewała się, że właśnie tak potoczą się relacje całego złotego trio... Ona nie wyobrażała sobie zasypiać bez Malfoya obok, przyzwyczajona do zapachu jego szamponu do włosów, a Ron opuścił ich na wyprawie przez to, że nieszczęśliwie zauroczył się w Harry'm... Świat stawał na głowie...

Trzęsła się przez większość nocy, mimo tego, że była owinięta w gruby koc - po zmroku temperatura musiała spaść już poniżej zera. Miała na sobie dwa swetry i polar Draco, ciepłe dresy i dwie pary skarpetek. Szyję owinęła się szczelnie szalikiem, a na uszy i głowę wsunęła wełnianą czapkę. Na rękawiczki rzuciła zaklęcie rozgrzewające i chyba tylko dzięki niemu jej palce nie miały teraz temperatury zbliżonej do małych bryłek lodu.

Zaczynało świtać. Hermiona miała wrażenie, że od jakiegoś czasu jest blisko połączenia faktów, które powinny stworzyć całość, a aktualnie utknęła na tym etapie w swojej głowie, że nie potrafiła ich ze sobą połączyć. Trochę tak, jakby nie dawała rady przebić się przez mur we własnej głowie. Westchnęła cicho, przecierając dłonią oczy.

Dracon zbudził się dziś szybciej, niż zwykle. Sprawnie wstał, ubrał się i wyszedł na zewnątrz chcąc sprawdzić, jak przez noc trzymała się Hermiona. Warty zimą były dużo trudniejsze, niż wczesną jesienią, zwłaszcza, że starali się unikać wszelkich ognisk, które przykryte odpowiednimi barierami ochronnymi nadal niosły za sobą zapach palonego drewna.

- A ty co tak wcześnie na nogach? - Spytała zdziwiona, gdy blondyn pocałował ją w policzek na przywitanie. - Gdzie masz czapkę?

- Zmienię cię już, nie mogę spać - mruknął Malfoy, ignorując z lekkim uśmiechem jej ostatnie pytanie.

- Poważnie?

- Tylko zrób mi gorącej kawy, proszę - uśmiechnął się lekko do Gryfonki. Chwilę potem zmarszczył brwi, gdy zobaczył, jak brunetka zrzuca z siebie koc, telepiąc się z zimna.

- Aż tak zmarzłaś? - Spytał, gdy wręczyła mu wygrzany przez siebie materiał, który Draco od razu zarzucił sobie na plecy.

- Nie, to nic takiego, chwilowa zmiana temperatury - mruknęła wymijająco. Czuła się dziwnie. Rzadko kiedy rozkładało ją przeziębienie, ale gdy już chorowała, to chorowała tak, że przez tydzień nie była w stanie stać na nogach. Modliła się, żeby teraz to zmęczenie tak na nią działało, a nie - nie daj Bóg - infekcja.

Weszła do namiotu, z ulgą wypełniając płuca cieplejszym powietrzem. Na namiot, odkąd noce zaczęły robić się chłodne, rzucali zaklęcie utrzymujące temperaturę, przez co nie zamarzali w nocy na kość. Wstawiła w garnku wodę na wrzątek i nasypała Draconowi do kubka kawy z cukrem. Kątem oka zarejestrowała, jak Harry niespokojnie przewrócił się z boku na bok przez sen. Ze zdziwieniem odkryła, że nie była senna, a jedynie nieprzyjemnie zmęczona.

Zaniosła Ślizgonowi kawę, który przyjął ją ze słabym uśmiechem, patrząc na nią z niepokojem swoimi wielkimi, szarymi ślepiami, jednak nie powiedział nic głośno. Ukradła mu całusa z czoła i schowała się w namiocie. Przebrała się szybko, chcąc stracić po drodze jak najmniej ciepła. Hermiona przywołała do siebie "Historię Hogwartu" i z westchnieniem wsunęła się pod śpiwór i pod kołdrę, które pamiętały jeszcze ciepło ciała blondyna. Przełknęła ślinę, przywołując do siebie butelkę z wodą. Upiła łyk, zwilżając język i wargi, jednak poczuła, jak przy przełykaniu płynu po jej gardle przetacza się garść szpileczek. Zepchnęła ten objaw w mało istotne miejsce w swojej głowie myśląc, że to zaledwie zwykły ból gardła po nocy, którego doświadczała ostatnimi czasy dość często.

Powieki zaczęły jej lecieć ku dołowi, gdy czytała o wojnie goblinów. Resztkami samozaparcia odłożyła książkę, żeby nie zasnąć z nią na nosie, kładąc ją na ziemię tuż przy kanapie i, szczelnie przykryta śpiworem, zawinęła się po same uszy kołdrą. Z wdzięcznością dla samej siebie zamknęła oczy i wtedy z przerażeniem odkryła, że pod warstwą dresu, swetra, najgrubszego śpiwora i pierzastej kołdry jest jej zimno. Zwinęła się w kulkę licząc, że to nadal nie jest nadchodzące przeziębienie. A potem coś pomiędzy snem a jawą wpełzło jej na oczy, sprawiając, że spała półprzytomna, gdy jej ciałem wstrząsały dreszcze. Gardło zaczęło jej pulsować milionem szpilek nawet podczas przełykania śliny. Nie było z czym dyskutować - ewidentnie miała gorączkę.

Wydawało jej się, że zasnęła głębszym snem na dosłownie dwie godziny, a z tego snu wyrwał ją krzątający się cicho po namiocie czarnowłosy Gryfon. Jej ciałem wznów wstrząsnął dreszcz, pod wpływem którego wydała z siebie ciche jęknięcie.

- Miona? - Spytał niepewnie Harry, podchodząc do Gryfonki. Był święcie przekonany, że jego przyjaciółka jak gdyby nigdy nic po prostu spała. - Wszystko okej? - Miał wyrzuty sumienia, że ją obudził.

Brunetka nie odpowiedziała nic, jedynie pokręciła niemrawo głową. Harry zmarszczył brwi, gdy dziewczyną wstrząsnął kolejny dreszcz.

- Nie mów, że się nam pochorowałaś... - mruknął, nieco przerażonym tonem głosu Harry. Hermiona nigdy nie chorowała. Nigdy, bo Hermiona była niezniszczalna w tym temacie. Widział ją przeziębioną zaledwie dwa razy przez cholerne prawie siedem lat, w tym raz poważnie na tyle, że zaczęło się od kataru, a skończyło się na dwutygodniowym zakazie wychodzenia z łóżka. Jeśli Hermiona im się pochorowała gdzieś w miejscu, o którym cała Anglia dawno już zapomniała, bez porządnego zaopatrzenia w eliksiry uzdrawiające w ich zapasach... Merlinie, wolał nie myśleć o tym scenariuszu.

- Mionka? Potrzebujesz czegoś? - Spojrzał na przyjaciółkę współczująco, gdy ta pokiwała głową przecząco i mocniej przyciągnęła kolana do klatki piersiowej. Cała dygotała, próbując rozgrzać swoje zmarzniete ciało.

Tak naprawdę, to zaczynała trawić ją wysoka gorączka. Harry w pośpiechu wrzucił w siebie kanapkę z dżemem, nałożył na stopy trapery i narzucił na siebie kurtkę.

- Draco - zwrócił się do Ślizgona, nie czekając na przywitanie.

- Ty też dzisiaj tak wcześnie? - Blondyn zmarszczył brwi na jego widok. Potter zwykł gnić w łóżku nawet do popołudnia, jeśli miał taką możliwość.

- Chyba mamy duży problem.

Draco wyprostował się i mocniej ścisnął w dłoni pusty kubek po kawie.

- Co się stało?

- Hermiona - westchnął Harry.

- Co "Hermiona", Potter? - Warknął nieco, nie rozumiejąc, o co chodzi Gryfonowi. - Jeszcze dzisiaj rano nie była problemem, więc nie wiem o co...

- Hermiona ma gorączkę - wydusił z siebie zielonooki, przerywając Ślizgonowi i wywracając oczami jednocześnie.

- No nie mów - westchnął blondyn, spinając swoje mięśnie. Wstał szybko i wszedł do namiotu, ściągając z siebie szalik. Oboje podeszli do leżącej na kanapie brunetki, która trzęsła się z zamkniętymi oczami.

Draco czuł w kościach, że mogła się przeziębić już po tym, jak reagowała na zmiany temperatury dziś nad ranem, gdy przejmował od niej wartę. Zdjął z dłoni rękawiczki z czarem rozgrzewającym, a następnie przesunął ręka po głowie dziewczyny. Nachylił się nad nią i przyłożył wargi do jej czoła, sprawdzając temperaturę, nie ufając swoim dłoniom. Była rozpalona. Jednym ruchem różdżki rzucił zaklęcie sondujące jej stan fizyczny - pierwsze, co do niego dotarło, to to, że brunetka tuż przed nim miała prawie czterdzieści stopni gorączki.

- Cholera jasna - mruknął pod nosem Malfoy, chowając różdżkę do kieszeni.

- Jak bardzo jest źle? - Spytał zmartwiony Harry, obserwując reakcję blondyna.

- Na tyle, że będę musiał być brutalny.

- Nie chcę na to patrzeć, przejmę wartę. Krzycz jak coś - rzucił do Dracona i wyszedł z namiotu, mając poczucie, że zostawia przyjaciółkę w najlepszych możliwych rękach, biorąc pod uwagę ich sytuację.

Draco zdjął z siebie kurtkę, zostając w samym swetrze, który nie krępował jego ruchów. Skrzywił się pod nosem na myśl tego, jak bardzo nie lubi siebie za to, co zaraz zrobi i odkrył brunetkę, zdejmując z niej pierzastą kołdrę. Następnie przeciągnął zamek jej śpiwora i uwolnił ją z wygrzanego miejsca. Gdyby był na jej miejscu to sam siebie by udusił.

- Draco... - mruknęła cichutko, w proteście, nie kontaktując zbyt wiele. Cała się telepała i nie rozumiała, dlaczego Ślizgon pozbawia ją zbawiennego ciepła. Tymczasem Draco, ignorując protestujące jęknięcia Gryfonki, zdjął z niej obie pary skarpetek i spodnie, zostawiajac ją w majtkach. Zdjął również wszystkie górne warstwy, poza bielizną i podkoszulkiem na cieniutkich ramiączkach. Czuł, że gdy tylko Hermiona odzyska siły to wypomni mu to brutalne zagranie, które miało na celu chronić ją przed przegrzaniem. Draco przykrył ponownie Gryfonkę śpiworem, jednak na tej warstwie się skończyło. Teraz nie pozostało mu nic, jak kontrolować, czy temperatura jakkolwiek spada. Modlił się, żeby nie musiał być dzisiaj już bardziej brutalny. Powinien nieco obniżyć temperaturę jej ciała - powinna się rozgrzać, jednak w optymalnym otoczeniu. Jeśli to nic nie da to będzie zmuszony pomyśleć nad dalszymi krokami.

Wyjął z magicznej torebki ręczniki, które zmoczył chłodną wodą z różdżki. Delikatnie położył jeden z mokrych kompresów na czole Gryfonki, widząc, jak zadrżała. Zagryzł swoją dolną wargę i jednym, dużym ręcznikiem zwilżonym również lodowatą wodą okrył plecy i dekolt dziewczyny.

- To jest mokre - mruknęła bystro, niezadowolona.

- Wiem - szepnął, kładąc się koło niej i jedną ręką zaciągając śpiwór tak, aby nakrył ją po same uszy, gdy leżała na boku. - Wytrzymaj, Hermiono...

- Zawsze mówisz mi po imieniu - wymamrotała na wpół świadoma swoich słów z lekką pretensją w głosie.

Draco mimowolnie uniósł kącik ust w rozbawieniu, a jedna z jego brwi powędrowała ku górze.

- Mam wrócić do nazwiska?

- No właśnie nie...

- To o co chodzi? - Zaśmiał się, nieco zdezorientowany. Nie był pewny, czy Hermiona będzie pamiętać tę rozmowę, jednak niekontrolująca swoich myśli, wypływających na głos z jej ust brunetka była zdecydowanie uroczym widokiem, którego nie zamierzał sobie odmawiać.

- Mógłbyś chociaż czasem to imię zdrobnić - mruknęła, jakby chcąc go naprowadzić na swoje myśli.

- Twoje pełne imię brzmi lepiej - przyznał, pochylając się nad brunetką i wargami sprawdzając temperaturę na jej policzku. - Nie lubię go zdrabniać.

Mimo gorączki zarejestrował, jak Hermiona bezczelnie wywraca oczami.

- To wymyśl coś innego - rzuciła słabym głosem, mając zamknięte oczy. Mógłby przysiąc, że przez zmęczenie przedzierała się nutka ironii, gdy wypowiedziała to zdanie na głos.

Dracon domyślał się o co chodzi Granger. Z jednej strony miał momenty, w których cisnęły mu się na usta pieszczotliwie określenia w kierunku dziewczyny, a z drugiej strony... to nadal była Granger. Było mu dziwnie, gdy myślał o Gryfonce czule, a nie chciał, aby cokolwiek, co powie, było wymuszone. Przyzwyczaił się do niej, do ich relacji, ale nadal czuł, że potrzebuje czasu, aby przywyknąć do niektórych aspektów ich zażyłości. Przy Granger nie miał zamiaru czegokolwiek udawać.

Draco podniósł się na łokciu i przełożył ręcznik na czole Hermiony z jednej strony na drugą. Nie odpowiedział jej i leżał obok niej w ciszy, obserwując, jak Gryfonka uspokaja oddech i zasypia tym głębiej, im szybciej spada jej gorączka. Spojrzał na jej twarz i na cień długich rzęs, który padał na lekko piegowatą skórę na jej policzkach. Kiedyś nigdy by nie powiedział, że Hermiona może wyglądać tak niewinnie i delikatnie, gdy jest pogrążona we śnie.

- Mała, gryfońska lwica - zaśmiał się blondyn pod nosem, kiwając głową.

Reszta dnia, aż do wieczora, minęła chłopakom na zmienianiu się na warcie zarówno przed namiotem, jak i przy Hermionie. Do popołudnia dzielnie trwali przy kanapie, na której spała brunetka, zmieniając jej kompresy i sprawdzając jej temperaturę. Harry stwierdził, że noc może być dużo cięższa, niż dzień - nie dość, że przyjaciółka dużo spała w dzień i będzie marudna, to jej załamania chorobowe podczas przeziębienia zawsze przychodziły w nocy. Wybraniec po dyskusji ze Ślizgonem, postanowił wziąć nocną wartę, czując, że dla nich obojga nadchodząca noc będzie ciężka. Nie wiedział tylko, czy bardziej współczuje sobie, czy Draconowi.

Hermiona rozchyliła powieki, czując zaschnięte jak nigdy usta i gardło. Zanim zdążyła się zorientować pochylał się nad nią Malfoy z kubkiem letniej herbaty, który przyjęła z podziękowaniem w oczach. Podniosła się lekko do pozycji siedzącej i poczuła, jak bardzo jest słaba. Zawroty głowy dały o sobie znać, a jej zdradliwa ręka, gdy sięgała po kubek zatrzęsła się na tyle, że blondyn nie pozwolił jej samodzielnie uporać się z jego ciężarem. Czuła się jak dziecko, gdy przytrzymywał jej kubek.

- Jak się czujesz? - Spytał cicho, dłonią przeczesując jej poplątane włosy. - Pokaż mi czoło - przysunął się do niej i objął dłonią jej policzek, przyciągając jej czoło do swoich warg.

- Jest lepiej - mruknęła niepewnie. Nadal nie czuła się na siłach, żeby przebywać w pozycji siedzącej.

- Widzę - potwierdził Draco - połóż się - obserwował w ciszy, jak z powrotem opada na poduszki, kaszląc ciężko. - Co ci zrobić do jedzenia?

- Nie jestem głodna - odparła niemal od razu, widząc, że wszystko będzie smakowało jak trociny.

Blondyn przeczesał dłonią swoje włosy i uniósł jedną brew w przypływie irytacji.

- Spytałem cię "czy chcesz" czy "co chcesz"? - Pytanie retoryczne wybrzmiało nieco ostrym tonem głosu. - Musisz jeść - stwierdził głosem, który nie przyjmuje sprzeciwu.

- Herbaty mi zrób tylko, proszę.

- Hermiono...

- Poważnie, Draco, i tak nic nie przełknę...

- Jak chcesz wyzdrowieć, skoro nie dostarczać organizmowi energii do walki?

Hermiona przewróciła oczami. Miał rację.

- I nie strzelaj tak tymi oczami. Mówię poważnie. Zupa?

- A co dostanę, jak zjem?

- No proszę - zaśmiał się nieco szyderczo Malfoy - Hermiona Granger materialistką? McSztywna dostałaby zawału - zaśmiał się, wspominając opiekunkę domu Gryffindora.

- A kto powiedział, że targujemy się o rzeczy materialne? - Uśmiechnęła się do Ślizgona znacząco.

Och, flirciarska Granger. To była ta odsłona kreconowłosej, którą odkrywał zafascynowany, jakby nie wierząc, że naprawdę istnieje.

- Jak zjesz - mruknął, nachylając się nad nią tak, że ich wargi dzieliły zaledwie milimetry - to pomyślimy - dokończył, odsuwając się od niej i przywołując do siebie słoik z zupą z ich torebkowych zapasów. Hermiona przed wyjazdem z Grimmuald Płace poprosiła Stworka również o jedzenie w tej formie - mieli kilkadziesiąt wielkich słoików rosołu, jednak docenili go dopiero, gdy tylko nadeszła mroźna zima.

Dracon sprawnym ruchem odpalił palnik gazowy od różdżki i podgrzewał zupę, czując na sobie wzrok brunetki. Miał na sobie przylegające mocno do jego ciała czarne jeansy i beżowy, gruby, wsuwamy przez głowę sweter, który opinał jego ramiona i brzuch. Kątem oka dostrzegł, jak Hermiona sięga po "Historię Hogwartu" leżącą na ziemi, patrząc na jego plecy i zagryzając swoją dolną wargę. Och, Granger...

- Rozbierasz mnie wzrokiem - zauważył bezceremonialnie, odwracając się w jej stronę z kubkiem wypełnionym gorącym rosołem.

- Chciałbyś - odparła mu, lekko podnosząc się na poduszkach.

- Nie zaprzeczę - uśmiechnął się cwaniacko, wywołując rumieńce na jej bladej twarzy. Hermiona nadal nie wierzyła, że przyznaje się do tego tak otwarcie.

- Nie wiem na jakiej podstawie to zaobserwowałeś, ale musisz pomyśleć nad okularami, Draco.

- No oczywiście, w końcu twoja twarz nigdy nie zdradza żadnych emocji, Hermiono - usiadł blisko niej, podając jej kubek - To ma zniknąć - wskazał wzrokiem na zawartość, słysząc jej ciche westchnienie.

Hermiona ostrożnie chwyciła kubek czując, że jest w stanie utrzymać go sama. Upiła łyk rosołu i skrzywiła się.

- Aż tak tragicznie?

- Nie. Tylko smakuje jak papier.

- Pij - zachichotał, bezlitośnie stojąc przy swoim.

- Zachowujesz się jak upierdliwy Gryfon - zauważyła bystro Hermiona, upijając kolejny łyk zupy.

- Za długo między wami przebywam - mruknął pod nosem rozbawiony Malfoy.

- Gdzie się podziała twoja ślizgońska dusza? - Zachichotała nieco.

Blondyn bawił się zapalniczką w dłoni, świdrując wzrokiem jej twarz, nadal wyraźnie rozbawiony. Zawadiacki uśmieszek wpełzł mu na usta.

- Moja ślizgońska dusza nadal tu jest.

- Coś jej nie widać ostatnio.

- Świetnie się bawisz, podpuszczając mnie - zauważył.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz.

- Przemyśl sobie czy chcesz igrać z wężem, Hermiono.

- Jakbym już dawno tego nie zrobiła - przewróciła oczami ostentacyjnie po raz kolejny. Doprowadzała go tym do szewskiej pasji. - Ostatnio gdzieś się zagubiła twoja przebiegłość i spryt - zauważyła, wypominając Malfoyowi te dwie najbardziej ślizgońskie cechy.

Draco cicho prychnął. Naiwna lwica. Zaraz jej pokaże, co to znaczy igrać z wężami.

- Jak zupa? - Spytał, wpatrując się w jej loki.

Hermiona zerknęła do kubka i wykrzywiła usta, widząc jeszcze prawie pół kubka cieczy.

- Kompromis? - Wysunęła w kierunku blondyna kubek tak, żeby zobaczył ile pozostało jeszcze w środku. Draco uniósł ironicznie brew i spojrzał na nią z dezaprobatą.

- Nie - zaprzeczył - do dna.

- Jesteś despotyczny - zauważyła z wyrzutem.

- A to jakaś nowość?

- Dla mnie trochę - przyznała, wpatrując się z stalowe tęczówki.

- Zwykłem dbać o to, co należy do mnie - wypowiedział to zdanie powoli, delektując się szokiem, jaki przebiegł do jej twarzy. Tak, mała, chciałaś węża, to masz węża. - Kończ tę zupę, bo mi się cierpliwość kończy.

Pieprzyć jej przeziębienie, miał palącą potrzebę spenetrowania jej ust własnym językiem.

Hermiona wepchnęła w siebie końcówkę rosołu, pociągając spore łyki z kubka, który oddała Malfoyowi do ręki z grymasem na twarzy.

- No i co, dało się bez dyskusji? - Spytał cicho, cedząc ironię sam do siebie. Podniósł się i odstawił kubek na ich prowizoryczny, kuchenny blat.

Odwrócił się przodem do Gryfonki, która cały czas podążała wzrokiem za jego sylwetką. Powolnym krokiem, przypominającym polującego tygrysa podszedł do kanapy i ściągnął z siebie sweter, rzucając go niedbale na ziemię. Hermiona poczuła jak nagle zaschło jej w ustach na ten widok, a jej podbrzusze zacisnęło się intensywnie. Dracon podszedł do kanapy i bez ogródek rozpiął jej śpiwór, zabierając go jej i ignorując pytające spojrzenie brunetki. Podszedł do pustego łóżka, na które odłożył pierzastą kołdrę, pod którą oboje spali i chwycił ją.

- Możesz sypiać częściej tak ubrana - omiótł szybkim wzrokiem bieliznę Gryfonki i jej podkoszulek.

Nie odpowiedziała, jedynie wpatrywała się w jego stalowoszare oczy, które zdawały się przybrać ciemniejszy odcień. Dracon nakrył Hermionę kołdrą i stanął bokiem do niej, bezceremonialnie odpinając rozporek swoich spodni i zsuwając je z siebie. Oczy brunetki przybrały wielkość galeonów.

- Co ty wyprawiasz? - Spytała zaszokowana.

- Rozbieram się do spania - mruknął beztrosko, delektując się jej zakłopotaniem. Do tej pory zawsze spał obok niej w spodniach dresowych.

Nie skomentowała, nadal się w niego wpatrując. Dolał oliwy do ognia, gdy po tym, jak rzucił na bok swoje spodnie sięgnął do rąbka swojej koszulki i patrząc dziewczynie w oczy, ściągnął ją przez głowę, zostając w samej bieliźnie i w skarpetkach.

Jasna cholera, jakie on miał ciało. Hermiona miała wrażenie że wpatruje się w Dracona i śni jednocześnie. Dotarło do niej, że to się dzieje naprawdę, gdy blondyn przygasił stojącą najbliżej ich lampę gazową i wpakował się obok niej pod kołdrę, niemal od razu przyciągając ją do siebie bardzo blisko i wpijając się w jej wargi.

- Zarazisz się - rzuciła do niego w przerwie na oddech.

- Nie obchodzi mnie to - odparł jej, przygniatając ją swoim ciężarem. W jej podbrzuszu tańczyło pożądanie, boleśnie zaciskając jej niespełnione mięśnie. Była zaskoczona reakcją swojego ciała, które, mimo zmęczenia infekcją, wariowało pod dotykiem i na widok Ślizgona.

- Będzie ci zimno, Malfoy - mruknęła Hermiona nieco sarkastycznie, odchylając w tył głowę, gdy blondyn wodził po niej ustami.

- Osobiście to obawiam się raczej - wydyszał jej do ucha Draco, dłonią wodząc po jej nagim udzie niebezpiecznie blisko jej bielizny - że będzie mi dziś za gorąco, mała.

- Nie jestem mała - szepnęła nieco oburzona, prosto w jego wargi. W odpowiedzi na jej kąśliwą uwagę Draco uniósł brew i przygryzł znacząco skórę nad jej piersią.

- Bądźże cicho, Granger - mruknął, czując jak po jego ciele przebiega stado dreszczy, gdy brunetka wygięła swoje ciało w łuk. Ich najczulsze miejsca dzieliły zaledwie dwie warstwy bielizny.

- Malfoy - wydusiła z siebie jego nazwisko, jęcząc, gdy poczuła, jak palce Ślizgona wsuwają się pod materiał jej majtek na jej biodrze. Zadrżała mocno, czując nieodpartą ochotę rozładowania nieznośnego napięcia w podbrzuszu, a on jej nie pomagał. Blondyn chwycił zębami jej dolną wargę, a opuszkami palców zaczął sunąć po jej nagiej skórze w kierunku wzgórka. - Kurwa, Draco - warknęła w jego wargi, zdecydowanie wsuwając dłonie pod bieliznę chłopaka tak, że jej paznokcie przesunęły po jego kształtnych, jędrnych pośladkach, które były marzeniem całej damskiej części Hogwartu.

Dracon wydał z siebie zduszone jęknięcie i swoją erekcją wbił się w krocze Gryfonki. Przeklinał to, że ma na sobie jeszcze te przeklęte bokserki. Odsunął się nieco od Hermiony i mocnym ruchem złapał podbródek dziewczyny tak, żeby spojrzała w jego błyszczące od pożądania oczy.

- Obyś była świadoma tego co przed chwilą zrobiłaś, kochanie - wyszeptał zachrypniętym barytonem i w tej samej chwili nawinął sobie na palec wskazujący materiał majtek Gryfonki i jednym, szybkim ruchem je z niej zerwał. Brunetka wydała z siebie zduszony okrzyk sama nie wiedząc, czy to pod wpływem słowa, jakim określił ją blondyn, czy pod wpływem tego, że leżała pod nim w połowie naga. Draco nie dał jej długo nad tym myśleć, ponieważ wpił się w jej wargi mocno w chwili, w której rzucał jej bieliznę gdzieś w bliżej nieokreślone miejsce. Jego dłoń jeszcze przez moment sunęła po jej brzuchu i żebrach, muskając jej piersi pod materiałem podkoszulka.

Malfoy odrywał się od jej ust, gdy Hermiona potrzebowała oddechu lub gdy czuła, że nadciąga atak kaszlu. Swoje usta przenosił wtedy na jej szyję i dekolt, dłońmi błądząc po jej nagich pośladkach. Wracał do jej warg, mrucząc cicho i pieszcząc mocno jej podniebienie. Gdy Gryfonka oswoiła się z myślą, że Draco, zawstydzający ją, pozbawił ją jej bielizny i właśnie w tej chwili całuje ją namiętnie, mimowolnie wypchnęła biodra w kierunku blondyna.

Draco warknął gardłowo i w tym samym momencie uznał, że ten ruch ze strony brunetki jest wystarczającym przyzwoleniem na dalszą fazę pieszczot. Gwałtownie opadł ustami na jej wargi i w tym samym momencie jego smukłe palce wyładowały na łechtaczce Gryfonki. Zdusił w sobie jęk gdy poczuł pod palcami, jak mokra i gotowa na niego była. Zaatakował ją znienacka i był przygotowany na zduszony okrzyk, który wydobył się z jej gardła. Stłumił go swoimi ustami i zachwycony obserwował, jak zaskoczona Hermiona wygina swoje ciało w łuk, rozkoszując się nowym doznaniem, gdy jego szybkie i delikatne ruchy w czułym miejscu powodowały rozkosz rozlewającą się falami po jej całym ciele.

- Panuj nad sobą, mała - wyszeptał jej do ucha widząc, jak z trudem kontroluje jęki, które raz po raz wydobywają się z jej gardła, gdy przyspieszył swoje delikatne ruchy. Gdyby nie Potter pełniący wartę na zewnątrz namiotu, to byłby wniebowzięty, że reagowała na niego tak głośno i intensywnie.

- Tylko nie mała - odpyskowała mu cicho, zagryzając od wewnątrz swoją dolną wargę i policzek. Z ust wyrwał się jej kolejny głośniejszy jęk. W jej ciele budowało się napięcie, które koniecznie musiało znaleźć ujście. Kumulacja rozkoszy pomiędzy jej nogami doprowadzała ją do szaleństwa. Nie wiedziała, czy to gorączka, czy intensywne doznania tak przyćmiewają teraz jej umysł. Liczył się tylko Malfoy i przyjemność, jaką jej dawał. Jej Malfoy.

- Nie radziłbym ci teraz dyskutować, Granger - w jego głosie rozbrzmiała odrobina rozbawienia. Och, to dziewczę doprowadzało go do szału. Bez ostrzeżenia, nie przestając stymulować łechtaczki, wsunął w nią palec, napierając delikatnie na jej ciasnotę i poruszając się w niej szybko. Nie bawił się w przejściowy etap powolnych ruchów w jej wnętrzu, chcąc szybko zalać brunetkę doznaniami tak intensywnymi, jak tylko mógł, odwracając jej uwagę od zaskoczenia brakiem bólu. Draco tłumił ustami jęknięcia Gryfonki, które stawały się coraz intensywniejsze.

Hermiona nie sadziła, że kiedykolwiek na to pozwoli po tym, jak została zgwałcona. Zaufała jednak Draconowi Malfoyowi na tyle, że chciała, żeby odkrył przed nią rozkosz, jaką niesie za sobą fizyczne zbliżenie. Chciała. I była tego pewna. Nigdy nie wyobrażała sobie, że widok jakiegokolwiek mężczyzny będzie w niej wywoływał tak duże podniecenie. Czuła, jak zalewają ją fale przyjemności, a jej świat ogranicza się tylko do ruchów palców Ślizgona w okolicy jej krocza. Dłońmi błądziła po jego ciele jak opętana, drapiąc i ciągnąc go za włosy. W pewnej chwili Draco warknął i zrzucił z nich kołdrę, podnosząc się jednym ruchem. Lewą, wolną ręką złapał oba jej nadgarstki i w mocnym uścisku zamknął je nad głową Gryfonki, uniemożliwiając jej manewrowanie po jego ciele. Podpierał się na kolanach, mając idealny widok na jej twarz i jej ciało. Pozwolił sobie na chwilę przerwać pieszczotę, co wywołało w brunetce okrzyk protestu. Zachichotał niezauważalnie i sprawnym ruchem podwinął jej podkoszulek tak, aby mieć dobry widok na jej bieliznę. Jednym szybkim manewrem odpiął zapięcie jej stanika, na chwilę wsuwając dłoń pod jej plecy. Moment, w którym powoli zsuwał z niej ramiączka biustonosza Hermiona wybrała sobie na otwarcie oczu, które spojrzały roziskrzone prosto w stalowe oczy Draco, w których nadal tańczyło ogromne pożądanie. Malfoy po chwili rzucił w bliżej nieokreślone miejsce jej górną cześć bielizny i wargami opadł na jedną z jej pełnych piersi, językiem błądząc po jej sutku. Hermiona ponownie rozchyliła wargi i zamknęła oczy, próbując pamiętać o tym, że musi kontrolować głośność dźwięków, jakie wydaje. Zacisnęła swoje wargi w wąską linię. A chwilę potem, gdy Draco kciukiem ponownie odnalazł jej łechtaczkę i wsunął w nią dwa palce, zapomniała gdzie właściwie jest i jak się oddycha.

- Właśnie tak - blondyn mruknął basowo w jej usta, widząc, jak pod wpływem jego ruchów Hermiona wspina się na samą krawędź. Poruszała biodrami rytmicznie, wypychając je bardziej ku niemu raz za razem. Jego ruchy stały się płynne, szybkie i mocne. Nie bez powodu mówi się, że gitarzyści i pianiści są najlepsi w tę grę, a on - cóż - obsługiwał oba te instrumenty lepiej niż dobrze.

Czuł, jak brunetka zaciska się rytmicznie wokół jego palców. Czuł, jak wstrząsają nią dreszcze rozkoszy i z fascynacją obserwował, jak zaskoczenie miesza się z jej przyjemnością.

- Draco...

Chłopak jęknął, gdy zduszonym głosem wyszeptała jego imię. Wiedział, co to oznacza. Rozchylił swoje wargi widząc, jak spycha ją poza krawędź, gdy przyspiesza ruchy swoich palców.

Hermiona w pewnym momencie poczuła, jak przyjemność przysłania jej cały świat. Zarejestrowała wargi Dracona opadające na jej i jego język wdzierający się do jej gardła. Miała ochotę krzyczeć. Poczuła mrowienie na swojej łechtaczce i zakwiliła w usta blondyna czując, jak pierwszy orgazm przetacza się po jej ciele po raz pierwszy w jej życiu. Wstrząsnęły nią dreszcze. Blondyn odsunął kciuk z tego wrażliwego miejsca, jednak nie przestał palcami poruszać się w jej wnętrzu, czekając, aż Gryfonka dojdzie dla niego po raz kolejny. Nie musiał czekać długo - po kilku ruchach Hermiona poczuła, że kumulacja napięcia mięśni w jej podbrzuszu spycha ją poza granice wszelkiej kontroli. Zagryzła zęby na dolnej wardze blondyna, który syknął głośno, a potem jej ciałem wstrząsnął kolejny orgazm.

- Kurwa mać, Hermiono... - Wyszeptał, gdy zaciskała się na palcach blondyna, szepcząc jego imię. Całował ją delikatnie, a ona spadała. Jej świat ograniczał się jedynie do skurczów w jej kroczu, które w końcu przyniosły jej ulgę.

Draco pozwolił sobie wycofać się z niej powoli i uwolnić jej nadgarstki, które zaciskał nad jej głową. Opadł na Hemionę całym ciałem z głośnym westchnieniem, a jego erekcja nadal wbijała się w jej udo. Z dumnym uśmiechem na ustach patrzył, jak Gryfonka uspakaja oddech, wydychając ciężko powietrze z zamkniętymi oczami. Leżeli tak przez chwilę w ciszy. Dracon naciągnął na nich kołdrę i głowę oparł na piersiach Hermiony, uprzednio zakrywając je podwiniętym wcześniej podkoszulkiem.

- Wszystko w porządku? - Spytał w końcu cicho blondyn przy przedłużającej się pomiędzy nimi ciszy. Jednocześnie dotknął wargami czoła Gryfonki kontrolując, czy nie jest rozpalona bardziej, niż powinna być.

- Tak mi się wydaje - odparła niepewnie, szeptem.

- Spójrz na mnie, Hermiono - poprosił ją Draco, a ona posłusznie rozchyliła powieki. Iskierki w jej oczach tańczyły, a na jej policzki wpełzł rumieniec. - Dziękuję - powiedział wyraźnie blondyn, po czym skradł jej najczulszy pocałunek, jaki kiedykolwiek wylądował na jej ustach. Jednocześnie najczulszy, jakim Draco Malfoy kiedykolwiek kogokolwiek obdarzył.

- Za co? - Zapytała cicho, marszcząc brwi.

- Za to, że mi pozwoliłaś.

Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało.

- Potrafisz być słodki, wiesz? - Mruknęła, przygryzając swoją dolną wargę.

- Węże nie są słodkie - wywrócił oczami. - Pogryzłaś mnie - zauważył z wyrzutem, zawadiacko się uśmiechając do orzechowych oczu.

- A ty uszczupliłeś moją szafę o jedną parę bielizny - zauważyła bystro. Na twarz Ślizgona wpłynął ogromny, flirciarski uśmiech.

- Nie słyszałem żadnych protestów z twojej strony...

- Ja z twojej też nie, więc nie marudź - zaśmiała się perliście Hermiona, odgarniając blondynowi z czoła kosmyk blond włosów.

Dracon przymknął oczy i głośno wypuścił z siebie powietrzne. Co ta kobieta robiła z jego głową...

- Urosły ci włosy - szepnęła w jego stronę, pomiędzy palcami przekładając blond kosmyki prostych pukli.

- Nadal jestem piękny.

Hermiona prychnęła, rozbawiona wpatrując się w długie, ciemne rzęsy oplatające powieki Ślizgona.

- I bardzo samokrytyczny.

- Jesteś bardziej urocza, jak jęczysz, a nie jak pyskujesz - sarknął, rozbawiony blondyn, ściskając jej pośladek. - Zaraz będziesz spała sama z "Historią Hogwartu", a ja pójdę do Pottera pod kocyk - zaśmiał się dźwięcznie, skubiąc zębami jej szyję. Hermiona również odchyliła głowę i roześmiała się w głos.

- W sumie nie doczytałam dzisiaj o wojnie gob... - brunetka urwała w pół słowa, marszcząc brwi. Draco podniósł wzrok na jej twarz, unosząc jedną brew. Gryfonka wpatrywała się tępo w jeden punkt i Ślizgon niemal słyszał, jak pracują trybiki w jej głowie.

- Herm? - Spytał cicho, wpatrując się w orzechowe oczy nieco wyczekująco.

- Gobliny, Draco... - szepnęła cicho. - Miecz Godryka. Zrobiły go gobliny.

- Hermiono, jesteś chora, ja cię zmęczyłem dodatkowo, kładź się spać i nie rób mi powtórki z historii magii... - mruknął, kręcąc głową i nie rozumiejąc o czym mówi dziewczyna.

- Skup się - spojrzała na niego wielkimi oczami - stal goblinów.

- No co z nią?

- Czym Harry przebił dziennik Riddle'a w Komnacie Tajemnic?

- No mieczem?

- A przed tym co zrobił?

- Ukatrupił Bazyliszka?

- Bingo.

Draco przykrył ich dokładniej kołdrą, marszcząc brwi. Ułożył się wygodniej na brunetce, zarzucając sobie jej łydkę na swoje pośladki tak, aby go objęła.

- Jad. Miecz wchłonął jad... - potrzebował momentu, żeby zrozumieć meritum, do którego dążyła Gryfonka. - Miecz niszczy horkruksy...

- Mamy rozwiązanie...

- Mamy rozwiązanie - przytaknął jej, wzdychając ciężko. - Ale nie mamy miecza...

Hermiona wzięła głęboki oddech i wypuściła głośno powietrze z płuc. Nos wsunęła we włosy blondyna, wargami muskając jego czoło.

- Hermiono, proszę, pomyślimy nad tym jutro - mruknął cicho blondyn i złożył delikatny pocałunek tuż za jej uchem, lekko się unosząc. Sprawnie przekręcił się tak, aby ułożyć brunetkę na boku i objąć ją od tyłu, leżąc na łyżeczkę. Owinął ją mocno ramionami nie zważając na to, że jej nagie pośladki drażnią materiał jego bielizny. Nadrobią to innym razem.

- Nie jest ci zimno? - Spytał, przesuwając nosem po karku Granger, która w odpowiedzi pokręciła przecząco głową. - Śpij, Hermiono. Śpij - złożył pocałunek na jej włosach i brodą oparł się o czubek jej głowy.

- A jak nie będę mogła zasnąć? - Draco usłyszał cichutkie mamrotanie. Zachichotał zawadiacko, mimowolnie. Hermiona poczuła, jak palce Ślizgona przesuwają się po jej brzuchu ku dołowi. - Dobra, nie było pytania - dodała, zamykając oczy i wtulając się w blondyna mocniej.

Draco nie mógł powstrzymać się od śmiechu.

- Śpij, mała- wyszeptał w jej włosy licząc, że prześpią większość tej nocy bez gorączki i innych przeszkód.




*




W tym samym czasie w innej części Anglii blondwłosa kobieta o średnim wzroście deportowała się w wyznaczone miejsce z cichym trzaskiem. W komnatach Severusa cofnęła zaklęcie imperiusa, które rzuciła na swojego męża zaledwie kilka godzin wcześniej, gdy wymykali się z własnego domu. Cichy trzask obok niej oznajmił jej, że blondwłosy mężczyzna ponownie znajduje się tuż przy niej.

- Nadal nie wierzę, że podjęłaś tę decyzję beze mnie - warknął w jej stronę, odnajdując jej niebieskie tęczówki, błyszczące w mroku otaczającym ich wokół.

- Lucjuszu, nie teraz - burknęła do męża, ciaśniej okrywając się szatą.

- Skazałaś nas na pewną śmierć, do kurwy! - Mężczyzna potrząsnął ramionami żony, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.

- Jakbyś ty sam tego nie zrobił przez wszystkie minione lata - odwarknęła Malfoyowi z uniesioną brodą i wyrwała się z uścisku, kierując swoje kroki w stronę Muszelki, widocznej w oddali na klifie.



















*



















Ten rozdział jest jak krew z nosa w każdym tego zdania znaczeniu.

Szczęśliwego Nowego Roku! xx PN