wtorek, 20 listopada 2018

Dwadzieścia sześć


Dracon zaszył się w sypialni swojej i Gryfonki - brzmiało to nieco absurdalnie, zobowiązująco i oficjalnie i spodziewał się tego, że Harry i Ron myśleli, że ich przyjaciółka spędzi obok niego tylko jedną noc w tym pokoju. Dracon miał, osobiście, wobec podziału pokoi inne plany i nie zamierzał zmieniać stanu rzeczy z poprzedniej nocy. Nie wiedział tylko jeszcze, czy pozostała trójka Gryfonów jest tego świadoma.

Opadł na łóżko, uprzednio zgarniając arkusze pergaminu, które pod wpływem jego zaklęcia wylądowały porozrzucane na pościeli. Odetchnął głęboko, zamykając oczy. Pościel przesiąkła zapachem Hermiony w miejscu, w którym dziś spała obok niego.

Przez chwilę jego mózg podsunął mu pomysł analizowania tego, co się wydarzyło przed momentem. Wpuścił tę nieznośną dziewczyną tak blisko siebie, że sam nie dowierzał. Czuł się trochę jak po swoim pierwszym, dziewiczym, mentalnym seksie - był odprężony, miał oczyszczoną głowę, a jego negatywne emocje zostały przekierowane skutecznie w zupełnie inną stronę. Zdawał sobie sprawę z męskiego punktu widzenia tej metafory, ale tak - mógł to porównać do tej bliskości, jaką dawał seks. Tylko tak... w mózgach, a nie fizycznie.

Podniósł się do pozycji siedzącej. Z kieszeni wyjął zmniejszone pudełko, przywrócił mu pierwotny rozmiar i zdjął zaklęcia zabezpieczające. Głośno wciągnął powietrze i otworzył wieko. Wyjął ze środka wszystkie arkusze zapisane pismem ojca na pięciolinii, które na odwrotach zawierały kilka tekstów pisanych wierszem. Płynnym ruchem różdżki odstawił zamknięte pudełko na szafkę nocną. Zaklęciem niewerbalnym wyczarował nad łóżkiem kulę jasnego światła. Brakowało mu już tylko jednej rzeczy. Przywołał do siebie swoją gitarę, która w pomniejszonych rozmiarach wyleciała z magicznej torebki Gryfonki i wylądowała w jego dłoni. Ponownie użył zaklęcia powiększającego.

Przekładał nuty ojca na swoje dłonie, które delikatnie szarpały struny. Oddychał spokojnie. Mimo tego, że emocje nadal nim wstrząsały to czuł milion razy lepiej, gdy podzielił się nimi z Hermioną. Jego głowa analizowała dźwięki, które kiedyś napisał Lucjusz Malfoy. Dracon musiał przyznać, że słuch odziedziczył po ojcu. Utwory były bardzo dobre, a teksty...

Przeczesał dłonią swoje włosy w nieładzie i potarł zamknięte powieki. Bał się spojrzeć na te teksty głębiej. Bał się poznać namiastki tej wersji jego ojca, która - jeśli matka w liście pisała prawdę - naprawdę potrafiła kochać. Jednocześnie strasznie mocno czuł potrzebę, żeby się z tym zmierzyć.

Gdy przegrał już wszystkie utwory odstawił gitarę na bok, opierając ją o ścianę. Wrócił z powrotem na łóżko kładąc się tak, aby zapach Hermiony był dobrze wyczuwalny. Chwycił kilka pergaminów, które na odwrocie odręcznie zapisane były tekstem. I zrobił to - zaczął się w nie zagłębiać, walcząc ze swoimi obawami.

Nie rozumiał jak ojciec mógł się zmienić tak bardzo. To było zaledwie sześć krótkich tekstów pisanych wierszem. Sześć. Jeden z nich tak mu się wrył z głowę, że nawet przepisał go na inny pergamin i patrząc na nuty próbował go zaśpiewać bez podkładu muzycznego. Emocje zapisane pomiędzy tymi wierszami były wręcz namacalne. W każdym z tych utworów. Jednego był pewien - był synem swojego ojca, jednak nie znał człowieka, który napisał te słowa. I to wydawało się młodemu Malfoyowi jedną z największych niesprawiedliwości jego życia.

Blondyn ziewnął i przeciągnął się leniwie. Przez chwilę jeszcze przez głowę przebiegła mu myśl, że dziś to Hermiona pocałowała go pierwsza, mimo porannej próby ucieczki. A potem wsłuchał się we własny oddech, nos wsunął w poduszkę brunetki i zamknęły mu się oczy.










Hermiona dziś niemal cały dzień urzędowała w kuchni - aktualnie biegała między stołem a kuchenką, na której na małym ogniu gotował się garnek z zupą. Przy stole siedzieli również Ron i Harry, popijając sok dyniowy i siedząc nad planami architektonicznymi Hogwartu, szukając tajemnych przejść i pomieszczeń. Gryfonka nie miała pojęcia, skąd je wzięli.

Ku radości chłopaków zgodziła się ugotować im rosół, który im się rano wymarzył. Pomogli jej z obieraniem i krojeniem warzyw, a reszty doglądała sama. Stworek jednak, po tym, jak otrzymał od Harry'ego sfałszowany medalion w ramach prezentu, powiedział, że kolacją i wszystkimi innymi posiłkami zajmie się sam. Z ust skrzata nie padały już wyzwiska i, ku zdziwieniu Hermiony, gdy zaproponowała mu zupę nawet się do niej uśmiechnął. Kolejny postęp dnia dzisiejszego.

Złapała się po raz kolejny na tym, że jej myśli uciekają w stronę blondyna, który zniknął w pokoju gościnnym, który dzielili, dwie godziny temu. Martwiła się, ale też czuła coś, czego nie rozumiała. Łaskotało ją zniecierpliwienie i z irytacją zauważyła, że woli, gdy ma go blisko siebie. Merlinie, co się porobiło z jej głową...

-Herm? - Podniósł głowę znad mapy Harry. - Gdzie jest Draco?

- Znalazł dziś w pokoju matki coś, nad czym musi pomyśleć - odparła spokojnym głosem. Starała się przez cały czas zachowywać jak najnormalniej. Zdradzić ją mógł co najwyżej dreszcz, gdy wymawiała na głos imię blondyna.

- Tyle czasu?

Wzruszyła obojętnie ramionami, przewracając stronę w opasłym woluminie. Potter wpatrywał się nieco dziwnym wzrokiem, gdy ta biegała niewzruszenie oczami po linijkach tekstu książki.

- Wszystko z nim w porządku? - Drążył dalej Harry.

- Matko, Harry, od kiedy ty się o niego martwisz? - Zapytała, nieco rozdrażniona, nie odrywając wzroku od księgi.

- Przecież on tylko spytał - mruknął cicho Ron, nie podnosząc się znad mapy, nieco kąśliwym tonem. Hermiona prychnęła.

- Po prostu dziwne, że aż tyle go nie ma - nie odrywał wzroku od przyjaciółki czarnowłosy.

- Stęskniłeś się za nim? - Zaczynał ją drażnić.

- Ja nie - burknął - nie wiem jak Ty, Herm.

- Na Godryka, Harry - podniosła ton głosu - możesz powiedzieć o co ci chodzi?

- O nic.

Podniosła w końcu wzrok na przyjaciela, napotykając jego zielone oczy. Pokiwała na boki pytająco głową, unosząc brwi.

- Nie pójdziesz do niego?

- Jak widzisz - wskazała dłonią na książkę, którą aktualnie czytała - jestem zajęta - Harry mrugnął, wpatrując się w nią nadal. - Możesz mi w końcu powiedzieć, o co ci chodzi?

- Po prostu, Miona... Dotarło do mnie, że czegoś nam nie mówisz... A zawsze mówiłaś nam o wszystkim...

Poczuła się tak, jakby wylał jej kubeł zimnej wody na głowę. Ron zdawał się nie słyszeć tej rozmowy i, jak gdyby nigdy nic, siedział nad mapą zamku, niewzruszony. Zdradzały go tylko zaciśnięte zęby.

- Czego wam nie mówię, Harry? Tego, że Malfoy umie śpiewać? Toż to absurd - nastroszyła się, zamykając książkę z lekkim hukiem.

Wybraniec przewrócił oczami.

- Nie, Hermiono. Nie o to mi chodzi.

- No to oświeć mnie.

- Dobrze wiesz o czym mówię.

- Wybacz, Harry, ale tobie niestety nie potrafię wejść do głowy. Nie zachowuj się jak baba.

- Między innymi o tym mówię...

Otworzyła szeroko oczy, schodząc z krzesła.

- To moja wina, że Malfoy ocalił mi życie, przez co Sam Wiesz Kto nas przeklął na milion sposobów?! - Podniosła ton głosu.

- Nie wyglądasz, jakby Ci to mocno przeszkadzało.

Książka z hukiem opadła na blat stołu. W Hermionie się zagotowało.

- Czy zdajesz sobie sprawę przez co ja i Malfoy musieliśmy przejść, Harry?!

- Ale to chyba nie jest powód do spania z nim w jednym łóżku?! - Potter również się podniósł, opierając się o blat i ciskając w przyjaciółkę piorunami. Hermiona się zapowietrzyła. Prędzej to rudowłosego oskarżyłaby o takie uniesienia.

- Od dzisiaj robicie mi za prześcieradło? - warknęła w kierunku czarnowłosego przez zaciśnięte zęby. Ron nadal siedział na swoim miejscu, obserwując całe zajście. Chciał być Szwajcarią, ale nie wyglądał na Szwajcarię - on też był wyraźnie zły i miał w jej kierunku wyrzuty.

- Hermiono, ja jestem w stanie zrozumieć naprawdę wiele, ale to, co widzę nie daje mi spokoju... Nie wiem o co w tym chodzi. Możesz mi łaskawie wytłumaczyć dlaczego patrzysz na Malfoya jakby..? - Urwał, patrząc na nią wyczekująco.

- Jakby co, Potter? - Dobiegł ich głos blondyna z futryny wejściowej. Wyglądał na rozczochranego i zaspanego, a twarz miał lekko spuchniętą, więc zapewne przed chwilą dopiero wstał z łóżka.

Gryfoni obrócili się gwałtownie w jego stronę, a Hermiona zamarła. Niech on się, cholera, nauczy schodzić głośno po schodach. Wiecznie się skrada i przyprawia ją o zawał serca, odzywając się w kluczowych momentach, które jego samego dotyczą. Frustrujące.

- Ku waszej informacji - spojrzał na Gryfonów ostrym wzrokiem - spałem na ziemi.

Skłamał. Hermiona spojrzała na niego zdziwionymi oczami, chcąc dać jak najmniej po sobie poznać. Rozsądek mówił jej, że właśnie ją odrzucił, nie przyznając się do niej, a serce chciało, żeby powiedział to tylko dlatego, żeby nie robić jej problemów przed przyjaciółmi.

- Granger prędzej posłałaby w moim kierunku Avadę niż spałaby ze mną pod jedną kołdrą - uśmiechnął się zawadiacko, rzucając ironicznie. - Prawda, Promyczku? - Zadziorny uśmieszek nie schodził mu z twarzy, gdy spytał ją ironicznym tonem, dorzucając zdrobnienie na końcu.

I wtedy dostrzegła w jego oczach dziwne rozbawienie i jego lekko uniesioną jedną brew.

On się śmieje z tej sytuacji.

Teatralnie przewróciła oczami, chwyciła książkę w rękę i rzuciła Harry'emu mordercze spojrzenie. Wyminęła ich, podchodząc do Malfoya i z impetem wcisnęła mu ciężką księgę w ręce tak, że ta wylądowała na jego piersiach, przytłaczając go ciężarem woluminu.

- Rozdział ósmy, Malfoy -warknęła w stronę chłopaka, podkreślając jego nazwisko - radzę przeczytać go dokładnie, bo musimy omówić jedną z teorii zniszczenia horkruksów. - Spojrzała w jego oczy i zarejestrowała, że chłopak przygryza od wewnątrz swoją wargę, żeby się nie roześmiać. - Śpisz dzisiaj na kanapie w salonie, Promyczku - dodała ironicznie, wkurzonym tonem. Po czym wyminęła blondyna w przejściu, pobiegła po schodach do góry, stawiając głośne kroki i z całej siły trzasnęła drzwiami pokoju, który w nocy dzieliła ze Ślizgonem. Harry wzdrygnął się na dźwięk huku, jaki pozostawiła po sobie brunetka.

- Wiesz, Potter - spojrzał na Gryfona blondyn - chyba ją wkurwiłeś. Jest coś do jedzenia?

Harry skonsternowany wskazał na zupę stojącą na kuchence. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, bo widział, co się dzieje z przyjaciółką. Tymczasem jego podejrzenia spełzły na niczym, ponieważ przedstawienie, jakie ta dwójka właśnie odegrała było całkowicie przekonujące.

- Potter - zaczął cicho Draco, sięgając po kubek, w celu zrobienia sobie herbaty - nawet gdyby spała ze mną w jednym łóżku, to jest na tyle dużą dziewczynką, że jeśli będzie chciała, to sama ci o tym powie.

- Malfoy, jeśli w jakikolwiek sposób ją wykorzystasz... - zaczął swoją śpiewkę Harry.

Blondyn prychnął.

- Jestem arystokratą ze Slytherinu. Ja nie wykorzystuję kobiet - mimo tego, że wiedział, co powiedział na głos to był świadomy, że mu nie uwierzą. Mieli błędne wyobrażenie o przekonaniach i o postępowaniu Ślizgonów, o ich honorze i szacunku do kobiet, które naprawdę szczerze kochali.

- Tylko się nimi bawisz, a po dobrym seksie zostawiasz? - Dracon obrócił się w stronę czarnowłosego. Widział, że ten atak wynika ze zmartwienia o los przyjaciółki, widział, że chłopak chciał dla Hermiony jak najlepiej, ale to nie była dobra droga do udzielania porad życiowych.

- Potter - westchnął - każda, która kiedykolwiek weszła do mojego łóżka, przed tym jak do czegokolwiek doszło, doskonale wiedziała, że chodzi tylko o seks. To, że same siebie nakręcały, a potem były rozczarowane, bo nie zmieniłem zdania...

- Hermiona też sama siebie nakręca? - Spytał Ron, zabierając nagle głos.

Merlinie, gdyby oni wiedzieli, co ta pyskata Gryfonka robi z jego głową...

- Weasley, litości. Hermiona nie jest tym typem dziewczyny - spojrzał na rudowłosego, jak na skończonego kretyna.

- A Ty nie jesteś typem dupka?

- Potter, waż słowa.

Wszedł tu głodny, lecz stwierdził, że odechciało mu się jeść. Chwycił kubek gorącej herbaty i postawił go na blacie stołu tuż obok książki, którą kazała mu przeczytać Hermiona, a którą znał niemal na pamięć.

- Kiedy wy zrozumiecie - podjął ostatnią próbę porozumienia i wytłumaczenia tym dwóm idiotom sytuacji - że ona sama decyduje czego chce, a czego nie chce?

- Najwyraźniej w Twoim przypadku podejmuje same błędne decyzje.

- No, najwyraźniej - rzucił ironicznie pod głosem Draco i powstrzymując się od szyderczego chichotu spojrzał na czarnowłosego, otwierając księgę w miejscu wskazanym przez Gryfonkę i przypominając sobie to, jak dzisiaj sama odnalazła jego usta. Cóż, najwyraźniej podobają mu się te błędne decyzje Gryfonki.

- Chodź na górę, Ron - stwierdził głośno Wybraniec - nie mam ochoty na niego patrzeć.

Blondyn uśmiechnął się pod nosem widocznie i ironicznie tak, aby Gryfoni na odchodne zauważyli to wyraźnie. Bawiło go to, że go atakują, bo nie potrafią inaczej porozumieć się ze światem, gdy coś idzie nie po ich myśli. Szkoda mu było tylko tej emocjonalnej, wybuchowej brunetki, która właśnie teraz zapewne walczyła z wyrzutami sumienia, leżąc na łóżku.

Draco przeczesał dłonią włosy. Jego wielkie, błyszczące, szare oczy wpatrywały się w jeden punkt, gdy on sam skupił się na pewnej melodii, która chodziła mu po głowie od czasu, gdy pierwszy raz dotknął swoimi ustami usta Hermiony. Zamyślił się nad tym, o czym rozmawiali tamtej nocy. Pewne słowa zaczęły się układać w jego głowie praktycznie same. I nagle uśmiechnął się do siebie niczym kocur, który ma ochotę mocno nabroić. Słyszał, jak w salonie Potter i Weasley rozłożyli szachy czarodziejów, głośno dyskutując i nakręcając siebie nawzajem.

Draco wstał z krzesła, zostawiając na stole książkę i ruszył schodami na górę. Gryfoni złapali go wzrokiem, gdy przechodził obok salonu.

- Nie otworzy Ci, Malfoy - krzyknął do niego Harry.

Blondyn zapukał w drzwi delikatnie.

- Hermiono, to ja - rzucił na tyle głośno, aby w pokoju obok było słychać jego głos. Czekał chwilę w niepewności, jednak usłyszał szczęk zamka i skrzypnięcie drzwi. Wpuściła go do środka, patrząc na niego niepewnie.

- Nie zamykaj - szepnął, wskazując na drzwi - Weź sobie proszę kilka książek na dół i kilka pustych pergaminów dla mnie.

Zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi. Przybliżył się do niej, patrząc w jej orzechowe oczy. Uśmiechnął się zadziornie i szepnął jej na ucho:

- Ubierz na siebie mój sweter. Chcą mieć aferę, to damy im aferę.

- Ale Draco... - odszepnęła równie cicho.

Spojrzał na nią z iskierkami w oczach.

- Nie mów, że im się nie należy - szepnął, przygryzając wargę. Miał ochotę podskoczyć, gdy kiwnęła głową i w zaufaniu zgodziła się na jego szatański plan.

- Chodź, Granger, musimy omówić ósmy rozdział - powiedział głośno z premedytacją, powstrzymując się od chichotu, gdy wymawiał jej nazwisko. Dziewczyna zdjęła z siebie swoją bluzę z emblematem Gryffindoru i narzuciła na siebie wełniany, pachnący intensywnie Draconem sweter chłopaka. Miała na sobie czarne, obcisłe spodnie i czarny t-shirt. Sweter chłopaka wyraźnie na niej wisiał, jednak przyznała sama przed sobą, że mogłaby chodzić tak ubrana częściej.

Draco zawiesił na chwilę wzrok na nogach i pośladkach Hermiony, gdy ta się odwróciła na moment, po czym chwycił opartą o ścianę gitarę i pokazał gestem dziewczynie, że mogą wychodzić. Spojrzała na niego wielkimi ze zdziwienia oczami, a on tylko posłał jej szatański, szeroki uśmiech. Była zła na Gryfonów i miała do nich żal, ale gryzły ją wyrzuty sumienia. Odwzajemniła szeroki uśmiech Ślizgona, mimo to wszystko.

Wyszli nie zamykając pokoju. Żaden z Gryfonów nie spojrzał w ich kierunku, gdy głośno rozmawiając schodzili do kuchni. Widzieli jednak, że ta dwójka w salonie z łapczywością wyłapuje każde ich słowo.

- Herbaty? - Spytał Gryfonki. Na jego twarzy cały czas błądził podstępny uśmiech. Skinęła głową. Patrzyła na chłopaka i zaciskała wargi, powstrzymując rozbawienie, gdy widziała jego euforię. Tak bardzo cieszył się na myśl o utarciu nosa jej przyjaciołom, a ją tak bardzo niepoprawnie to bawiło.

Obserwowała, jak sprawnymi ruchami zalewa w kubku dla niej płatki hibiskusa.

- A osłony? - Szepnęła niemal bezgłośnie.

Pokiwał przecząco głową, uśmiechając się podstępnie. Usiedli przy stole, Hermiona pootwierała trzy książki w miejscach, które musiała przeanalizować, a Draconowi bez słowa podała puste arkusze i pióro, które przyjął od niej z uśmiechem i lekkim skinieniem głowy.

Powinna się skupić na czytaniu, jednak z przyjemnością patrzyła na chłopaka, który na dwóch arkuszach za pomocą różdżki wyczarował równą pięciolinię i wziął się za uzupełnianie nut na równiutkich kreskach. Podparła łokcie na blacie, obserwując go w ciszy, z uśmiechem na ustach. Analizowała jego skupioną twarz i to, jak materializuje na pergaminie nuty. Chłopak podniósł na nią wzrok na ułamek sekundy i uśmiechnął się zawadiacko pod nosem, szybko wracając do zapisanych pergaminów.

- Bo mnie zjesz zaraz - zaśmiał się cicho, wywołując w brunetki rumieńce i uniesioną brew. Speszyła się, ale nie przestała mu się przyglądać.

Był cholernie przystojny. W tych luźnych, dresowych, czarnych spodniach, szarej, dresowej bluzie i zwykłym, białym t-shircie nadal biło od niego tym rodzajem piękna, pod wpływem którego każdej dziewczynie w szkole uginały się nogi na jego widok. Platynowe blond włosy w nieładzie dodawały mu chłopięcego uroku, przy jego ostro zarysowanej linii szczęki i delikatnym zaroście. Szare oczy, skupione na pisaniu tekstu, oplatały długie, ciemne rzęsy. Chyba nigdy nie przyzwyczai się do tego, że wygląda jak milion galeonów nawet wtedy, gdy siedzi w starym dresie.

Draco zmienił arkusz - odsunął od siebie zapisaną pięciolinię i w bardzo szybkim tempie zaczął zapisywać pusty pergamin równiutkim pismem, tworząc tekst pisany wierszem. W szybkim tempie słowa wylatywały z jego głowy i materializowały się czarnym atramentem. Czasem przerywał pisanie, sprawdzał w głowie czy wszystko pasuje do melodii, po czym przekreślał jakieś słowo, zamieniając je na inne.

- Draco? - Zapytała cicho.

- Cały czas cię słucham - powiedział cicho w jej kierunku, nie odrywając się od pisania.

-Chyba znaleźliśmy "R.A.B." - podniósł na nią wzrok - Regulus Black - wyjaśniła krótko. Dziwiło ją to, jak bardzo polubiła rozmowy z tym chłopakiem, który jako jedyny nadążał nad tempem rzucanych przez nią skrótów myślowych. Rozmawiając z Draco zapominała, że nie musi wyjaśniać mu podstaw, gdy cokolwiek mu tłumaczy. Był bystry, inteligentny i - dopiero teraz - wiedziała, dlaczego mimo tego, że nie miał w zwyczaju uczyć się dużo miał tak dobre oceny w szkole.

Widząc pytający wzrok chłopaka krótko streściła mu wydarzenia z dzisiejszego popołudnia. Gdy skończyła mówić usłyszeli, jak Gryfoni na górze znów rozpoczęli głośną dyskusję o tym, jak to Malfoy ją wykorzystuje.

Draco skończył zapisywać słowami dwa osobne pergaminy. Na obu z nich teksty układały się w schludną całość.

- Czy ty właśnie napisałeś dwie piosenki? - Spytała nieco zaszokowana, patrząc na to, co Dracon miał przed sobą.

- Jeszcze nie wiem - przyznał - dowiem się, jak je zagram.

Zaśmiała się delikatnie, unosząc brwi do góry. Rozbrajał ją na łopatki niektórymi odpowiedziami. Merlinie, co się z nią najlepszego wyprawia...

Blondyn uśmiechnął się zawadiacko, wstając od stołu. Podszedł do niej i nachylając się nad nią, przysunął do siebie jeden pusty arkusz papieru, skrobiąc piórem dwa zdania.

"Rzucę na kuchnię zaklęcie nagłaśniające. Będzie słychać nawet szepty"

Spojrzała na jego pismo, po czym odnalazła jego oczy, marszcząc brwi. Odpisała mu szybko, wcześniej wyjmując mu pióro z dłoni.

"Po co?"

"Zobaczysz"


Uśmiechnął się, poruszył brwiami w górę i przywołał do siebie swoją nastrojoną wcześniej gitarę. Machnął różdżką, po czym usiadł przy niej, na krześle tuż obok. Przysunął do siebie zapisane wcześniej pergaminy i rozsunął je na stole.

- Hermiono - zwrócił się do niej po imieniu z uśmiechem kombinatora na twarzy. Zacisnęła wargi, próbując powstrzymać chichot. Nie wierzyła, że właśnie dała się w ciągnąć w intrygę przeciw przyjaciołom i, że w dodatku trochę ją to bawi. Malfoy odegnał od niej wszelkie negatywne emocje.

- Draco? - Odparła mu, zagryzając wargę, aby ukryć rozbawienie.

Mieli świadomość, że Gryfoni piętro wyżej słyszą każde ich słowo tak, jakby byli obok nich.

- Zaczynamy od tej mniej czy bardziej przyzwoitej? - Zapytał, uśmiechając się rozbrajająco. Hermiona uniosła brwi w zdziwieniu, nie przestając się uśmiechać.

- Może od tej bardziej przyzwoitej?

Blondyn uniósł jedną brew, szarymi oczami wywołując u niej motyle w brzuchu, po czym zaczął szarpać struny gitary.



(LINK)



Draco najpierw zaczął delikatnie, jakby sprawdzając, czy gitara na pewno stroi. A potem spojrzał na nią i zaczął śpiewać.

I might never be your knight in shining armour,
Malfoy jako rycerz? Nigdy by nawet o tym nie pomyślała.

I might never be the one you take home to mother,


Tego również była świadoma.

And I might never be the one who brings you flowers,


Och, no tak, Dracon nie miewał zrywów romantyzmu...

But I can be the one, be the one tonight.

Przygryzła wargę, słysząc to zdanie. Hermiona uśmiechnęła się szeroko i podparła głowę na dłoni, wpatrując się w blondyna i słuchając tekstu piosenki. Chciało jej się śmiać, gdy przypomniała sobie swoje własne stwierdzenie - śpiewanie wychodziło mu lepiej niż standardowa rozmowa. Patrzył na nią i śpiewał do niej szczerze, dobierając słowa tekstu tak, aby dopiec Gryfonom piętro wyżej. Uśmiechnęła się na myśl, że na swój sposób był geniuszem.

When I first saw you, from across the room,
I could tell that you were curious, oh yeah,


Hermiona uniosła jedną brew w lekkim niedowierzaniu, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Girl, I hope you're sure, what you're looking for,
Cause I'm not good at making promises.


Idealnie podsumował to, o czym rozmawiali zeszłej nocy tuż przed tym, jak Ron wparował do nich pod wpływem ognistej. Chłopak przeszedł do refrenu, prostując plecy i nie hamując się z emisją głosu.

But if you like causing trouble up in hotel rooms,
And if you like having secret little rendezvous,


Nie wytrzymała, roześmiała się perliście na myśl o sekretnych spotkaniach, które wydają się być tylko tekstem piosenki. Oboje wiedzieli, że to nie tylko tekst, a część ich dwóch ostatnich dni.

If you like to do the things you know that we shouldn't do,
Baby, I'm perfect, baby I'm perfect for you.


Trafił w sedno. Idealnie. Był idealnym typem mężczyzny, z którym nigdy nie powinna być. Pod każdym względem - zdaniem jej przyjaciół, patrząc przez pryzmat pochodzenia, domu w Hogwarcie, wszystkiego, co ich dzieliło.

And if you like midnight driving with the windows down,
And if you like going places we can't even pronounce,
If you like to do whatever you've been dreaming about,


Czuła, że Ślizgon wie, o czym śpiewa. I wie, że gdyby chciała spełniać jakiekolwiek swoje szalone marzenia, to miałaby do tego świetnego kompana. Jeśli przeżyją wojnę, to może kiedyś się nad tym zastanowi.

Baby You're perfect, baby You're perfect

Z jej ust wyrwał się kolejny śmiech. Czuła się tak komfortowo, gdy miała go blisko, a on po prostu śpiewał. Słyszała w jego głosie radość. Widziała, jak szybko posklejał tekst i czuła, że nosił go w głowie już jakiś czas.

- So, let's start right now - spojrzał jej w oczy tak głęboko, że zapomniała, jak się oddycha.

Usłyszeli, jak Harry warknął cicho na Rona, gdy ten za mocno nadepnął na jeden ze stopni, które prowadziły do kuchni. Oczywiste było, że będą podsłuchiwać.

I might never be the hands you've put your heart in,
Or the arms that hold you any time you want it,
But that don't mean that we can't live here in the moment,


Tak, jak wczoraj ustalili - tu i teraz, ważne jest to, co jest tu i teraz mimo, że oboje tego nie rozumieją. Hermiona odnalazła w oczach Dracona dziś tyle potwierdzeń i tyle odpowiedzi, że nie sądziła, że potrzebuje aktualnie jeszcze jakiegokolwiek zapewnienia.

'Cause I can be the one you love from time to time,

Nie odrywał od niej wzroku, wywołując u niej dreszcze swoim lekko zachrypniętym głosem. Walczyła ze sobą, aby uspokoić bicie swojego serca po tej linijce, która wyszła z jego ust.

When I first saw you, from across the room,
I could tell you were curious, oh yeah,
Girl, I hope you're sure, what you're looking for,


Spojrzał na nią tak, że zagryzła policzek od wewnątrz, aby opanować swoje myśli, a przed oczami miała ich namiętny pocałunek i swój brak opanowania.

Cause I'm not good at making promises,


Wpatrywała się w niego, gdy powtarzał refren wiedząc, że na schodach wszystko z daleka obserwuje ich dwójka Gryfonów. Hermiona pozwalała sobie na chwile, w których wyrywał jej się śmiech. Potrafił czarować głosem - zdała sobie sprawę, że odnalazł w niej słaby punkt, w którym tak na nią działał, że odbierało jej umiejętność racjonalnego myślenia.

- So, let's start right now
- blondyn skończył piosenkę z uśmiechem, wpatrując się w iskierki w jej oczach i całym sobą powstrzymując się od tego, aby ją pocałować. Powietrze między nimi wręcz drżało od chemii, jednak zdawał sobie z tego, że są obserwowani ze schodów. Gdyby zrobił to na oczach Pottera i Weasleya, to by go zabiła.

- Całkiem - zaczęła, z trudem łapiąc oddech, gdy serce łomotało jej w piersi - trafny dobór słów - zacisnęła wargi, w lekkim uśmiechu.

Jego ciało wariowało, gdy obserwował ją przez cały ten czas. Nie wiedział, dlaczego tak świruje, gdy patrzy na jej roześmiane oczy, które chłonęły jego słowa z takim wyczekiwaniem.

- Tak uważasz? - Ostrożnie dobierał słowa, wiedząc, że musi się pilnować.

- Co nie zmienia faktu, Malfoy - patrząc na chłopaka widziała, jak zagryza wargę, próbując utrzymać powagę - że śpisz dziś na kanapie.

- Już się nie lubimy, Granger?

- Nigdy się nie lubiliśmy, Promyczku - wybrzmiała sarkastycznie, nawiązując do ich poprzedniej rozmowy. Blondyn nie wytrzymał i zachichotał.

W ciemności, w ukryciu Harry posłał Ronowi zdezorientowane spojrzenie. Chłopcy z jednej strony byli wściekli, a z drugiej zupełnie nie potrafili się odnaleźć w tym, co się działo między tą dwójką. Już sam fakt śpiewającego Malfoya - który jednak nie okazał się być kiepskim żartem - był dla nich szokiem.

Chłopak tymczasem rozsunął po stole kolejne zapisane arkusze pergaminu, przysuwając nieco bliżej do siebie te, które wcześniej odsunął na bok. Zagryzł wargę i spojrzał na Gryfonkę.

- Na pewno? - Spytał ją, wiedząc, że brunetka czuje, jak wygląda kolejna piosenka i dlaczego zadał jej pytanie "która najpierw" na samym początku.

Przełknęła głośno ślinę, domyślając się, że Ślizgon zamierza nawiązać do przyzwoitości dość mocno. Skinęła głową - ciekawość wzięła górę nad wszystkim innym. Czuła, że stąpa po cienkim lodzie i, że Malfoy poprowadzi tę piosenkę tak, żeby wyprowadzić Harry'ego i Rona z równowagi.



(LINK)



Tym razem zaczął wygrywać melodię w innym tonie - mocniej, pewniej, bardziej męsko, kołysząc się w jej rytm. Hermiona nie spodziewała się, co zamierza jej zaserwować blondyn. Zamruczał po wstępie, a ją przeszedł dreszcz tak intensywny, że zadrżała. Wiedziała, że to zauważył. Uśmiechnął się delikatnie, nieco zawadiacko, jednak wpatrywał się nią innym wzrokiem niż ten, który przed chwilą widziała.

- I know you want me. I made it obvious that I want you too - Hermiona zdębiała. Wciągnęła głośno powietrze do płuc nie spodziewając się, że będzie aż tak bezpośredni. Otwarcie się przyznał, na Merlina.

- So put it on me. Let's remove the space between me and you - spojrzał na nią tym samym wzrokiem, którym patrzył na nią, gdy całował jej szyję, wodząc rękoma po jej plecach. Hermiona dziękowała sobie, że siedzi, bo nie ufała w tym momencie stabilności swoich nóg.

Now rock your body
Damn I like the way that you move
So give it to me


Cholera jasna. Czuła, jak się czerwieni i nie potrafiła nad tym zapanować. Po jej plecach wędrowały fale dreszczy. Próbowała sobie tłumaczyć, że to tylko piosenka, ale doskonale wiedziała, co Draco ma na myśli. A miał na myśli dokładnie to, o czym śpiewał.

'Cause I already know
What you wanna do


Przed oczami miała te urywki, w których spotykały się ich usta. Nie wiedziała, dlaczego reaguje tak na tego chłopaka pod każdym kątem, ale to, jak reaguje na niego fizycznie ją przerażało.

And here's the situation
Been to every nation
Nobody's ever made me feel the way that you do


Spojrzała na niego ogromnymi ze zdziwienia oczami. Wzrok miał poważny, a w oczach blondyna błyszczało pożądanie. Nie żartował. Naprawdę na niego tak działała.

You know my motivation
Given my reputation
Please excuse me I don't mean to be rude

Merlinie, to, jak potrafił zawrzeć ich myśli w zwięzły sposób na papierze, wplatając w nie autentycznie rzeczywistość i nadając im drugie dno odbierało jej mowę.

- But tonight I'm loving you -
zamarła. Poczuła, jak w okolicy podbrzusza zaciska się po raz drugi w jej życiu pożądanie, gdy na niego patrzyła. On naprawdę odkrył przed nią karty.

- That tonight I'm loving you
- lustrował jej oczy, badając reakcję brunetki. Och, uwielbiał takie posunięcia. Odważył się na wiele i balansował na krawędzi ich relacji dając jej znać, że nie tylko uczuciami doprowadza go do szału.

You're so damn pretty
If I had a type then baby it would be you
I know you're ready
If I never lied then baby you'd be the truth


Już przy pierwszym wersie tej zwrotki czuła, że zapomniała jak się oddycha, a te cholerne stalowoszare oczy nie chciały przestać lustrować jej twarzy.

Here's the situation
Been to every nation
Nobody's ever made me feel the way that you do
You know my motivation
Given my reputation
Please excuse me I don't mean to be rude


- But tonight I'm loving you
- powtórzył, nie dając jej wątpliwości co do tego, co ma na myśli. Nie narzucał się jej, nie zmuszał, nie prosił. Po prostu dał jej zielone światło.

- That tonight I'm loving you...

Zamruczał po raz ostatni, kończąc utwór. Wpatrywali się w siebie w ciszy, a powietrze między nimi zgęstniało.

- Wiesz, Draco - szepnęła - nie jestem pewna, czy śpisz dziś na kanapie...

Starała się rozładować napięcie między nimi, ale sprawiła tylko, że blondyn trzymał się resztkami samozaparcia swojej samokontroli. Salazarze, ona była tak... pociągająca...

- Co tu się, do kurwy, właśnie wydarzyło? - Potter wyszedł z ukrycia, jakby myśląc, że ma nad nimi przewagę, ponieważ się go nie spodziewali. - Hermiono, czy Ty masz na sobie jego sweter? Malfoy co to było, do cholery?! O chuj tu chodzi w tym wszystkim?!

Hermiona spojrzała na przyjaciela. Nie wiedziała, czy był bardziej wściekły, czy przerażony, czy może skonsternowany i zagubiony. Ron wyszedł tuż za Harry'm, opierając się o framugę drzwi. Nie był czerwony na twarzy, nie pokazywał po sobie żadnych emocji - po prostu się w nich wpatrywał.

- Potter, myślę, że musisz dużo sobie przemyśleć - rzucił w stronę Gryfona Malfoy, patrząc mu prosto w oczy. Harry otworzył usta, żeby zaprotestować, jednak napotkał wzrok przyjaciółki, która wpatrywała się w niego z żalem w oczach, który aż wkręcał się w jego czaszkę. Zamknęła mu tym usta.

- Draco - zwróciła się cichym głosem do blondyna - cofnij zaklęcie nagłaśniające.

Blondyn bez słowa zrobił to, co poprosiła, wykonując zwinny ruch różdżką.

-Cofnij... co? - Do Harry'ego dopiero po chwili to dotarło. - Wy to zrobiliście specjalnie? - Potter zrobił wielkie oczy.

- Nieładnie jest podsłuchiwać, Harry - mruknął do chłopaka Ślizgon, nie mogąc zetrzeć z twarzy uśmieszku pełnego satysfakcji.

- Hermiono, poważnie..? - W odpowiedzi nadal patrzyła na przyjaciela, owijając się dokładniej swetrem blondyna.

- Harry... - Westchnęła i zamknęła oczy na moment. - Nie spodziewałam się po tobie tak pochopnego wyciągania wniosków... Przemyśl sobie, czy było warto... - Rzuciła przyjacielowi przeciągłe, rozżalone spojrzenie.

- Dobra, dosyć - rzucił głośno Ron, nie mogąc już patrzeć na tę bezcelową potyczkę - Dość.

Rudy podszedł do wszystkich, po czym zarządził.

- Hermiono, wstaw mleko na kakao - dziewczyna uniosła brwi w zdziwieniu. Jej czekoladowe kakao zawsze było ich symbolem rozejmu. - Harry, Malfoy, zbierzcie ze stołu to wszystko. Usiądźmy wszyscy na dupie i porozmawiajmy jak dorośli.

Wszyscy mieli ochotę zaprotestować, ale nikt się nie odezwał. Mieli wrażenie, że gdyby się nie zgodzili to Ron osobiście wziąłby każdego z nich za fraki i posadził przy stole siłą. Posłusznie usłuchali Weasleya, w ciszy obserwując, jak brunetka różdżką podgrzewa mleko, a potem miesza w garnku brązowy proszek, intensywnie pachnący czekoladą. Gdy skończyła, zanim się odwróciła Dracon siedzący najbliżej niej machnął różdżką szybciej, niż zdążyła pomyśleć o zaklęciu lewitującym i przetransportował w powietrzu kubki na blat, z cichym brzdękiem stawiając je przed nimi.

Hermiona spojrzała na to, jak chłopcy usiedli przy stole. Miała do wyboru jedno wolne krzesło obok Pottera i dwa obok Draco. Cóż, wybrała jedno z tych obok Ślizgona.

Siedzieli w ciszy, czekając na to, aż ktoś odważy się zabrać głos. Hermiona nie miała zamiaru odzywać się pierwsza, z oczywistych powodów. Dracon również, ponieważ tak właściwe ich zdanie obchodziło go tylko dlatego, że zależało mu na Hermionie - i tak, potrafił to już otwarcie przyznać sam przed sobą. Ron nagle westchnął i odezwał się jako pierwszy.

- Przepraszam Cię, Miona. Niepotrzebnie nakręcaliśmy z Harry'm tę aferę - przyznał rudowłosy Gryfon, spoglądając na przyjaciółkę.

- Skąd ta zmiana zdania, Weasley? - Spytał głośno Dracon, lustrując twarz rudzielca uważnie. - Potterowi nadal nie przeszło - zauważył bystro blondyn.

Ron spojrzał przyjaciółce głęboko w oczy.

- Hermiono, wkurwiliśmy Malfoya tak bardzo, że specjalnie dla Ciebie zdemaskował się z czymś, co skrywał przed całym światem - niemal czuł, jak brunetka wstrzymuje oddech. - A odsłonił się przed nami. Przed nami. Dla ciebie. Musiałbym być ślepy - ostatnie zdanie wypowiedział, patrząc w szare oczy blondyna, którego nienawidził tyle lat.

Potter spojrzał na kompana, zdziwiony. Hermiona poczuła się trochę jak przyłapana mała dziewczynka. On już wiedział. Rudowłosy cały czas wbijał swój wzrok w jej oczy - nie miała jak uciec. Cholera, nie bez powodu ten chłopak rozkładał każdego w szachach. Poskładał sobie w głowie już wszystko. Dziewczyna przygryzła wewnętrzną stronę policzka dość mocno, powstrzymując się od odwrócenia wzroku. Głupia, gryfońska brawura.

Chciała coś powiedzieć, ale czuła, że czegokolwiek nie powie to i tak nic już nie zmieni. Ron wiedział.

- Przecież on chciał nam tylko zrobić na złość - Wybraniec brzmiał, jakby chciał uświadomić przyjaciela. Ron parsknął.

- Harry, uspokój się i otwórz oczy - rzucił ironicznie rudy, jednak nadal spokojnym tonem głosu. Nikt nie spodziewał się po Ronaldzie takiego opanowania.

Dracon siedział obok Hermiony cały spięty. Obiecał jej, że to ona decyduje. Nadal trzymał się tego postanowienia i czekał, aż to dziewczyna wyłoży karty na stół.

- Mam otwarte oczy, Ron, i jakoś nic nie widzę - sarknął Harry, kontynuując.

- Może musisz wymienić okulary, Potter - mruknął wrednie pod nosem blondyn mimo tego, że obiecał sobie, że się nie odezwie. Hermiona mocno kopnęła pod stołem Malfoya. Trafiła w jego łydkę tak, że aż głośno syknął. - A tobie co? - Zwrócił się w kierunku Gryfonki, która zgromiła go wzrokiem i uniosła znacząco jedną brew. Draco przewrócił oczami. - Dobrze, będę grzeczny... - Wymamrotał cicho, choć nadal ironicznie, wracając do wpatrywania się w kubek i spuszczając wzrok z podirytowaną miną. Niecierpliwił się, jakby denerwowało go to, że Gryfonka nie potrafi podjąć decyzji.

Harry wpatrywał się w tę scenę ze zmrużonymi oczami.

- Rozumiesz już, o czym mówię...? - Mruknął cicho Ron w kierunku przyjaciela.

I wtedy Harry'ego olśniło.

- Hermiono, czy wy... wy razem... tak poważnie..? - Nie dokończył pytania, bo był tak zszokowany, że chyba bał się odpowiedzi. Przemknęła mu wcześniej przez głowę myśl, że ostatnio ta dwójka rzuca sobie dziwne spojrzenia, których nie rozumiał, i których zrozumieć nie chciał. I niby z tyłu głowy kłębiła mu się myśl, że jego przyjaciółka i blondyn zaskakująco dobrze się ze sobą dogadują, ale nie chciał się doszukiwać w tym drugiego dna, bo... bo, właściwie, co? Bo jego mózg nie widział ich razem? Bo nie chciał, żeby TEN Malfoy ją zranił? Bo wydawało mu się to najbardziej abstrakcyjną rzeczą na świecie?

A Gryfonka siedziała przed przyjaciółmi nie wiedząc, co ma powiedzieć. Czuła się przyparta do ściany i najchętniej by uciekła, ale cholerni Gryfoni nigdy nie uciekają. Sytuację pogarszał fakt, że Draco również się w nią wpatrywał z mieszanką nieodgadnionych uczuć na twarzy. To jej pozostawił decyzję, chociaż spodziewał się większej pewności co do tego, co się między nimi wydarzyło, z jej strony. Tymczasem ona uparcie milczała i odpychała spojrzenia każdego z nich.

Draco westchnął i potarł dłonią swoje czoło. Nie przyzna tego sama. Widział po niej, że za szybko została postawiona w tej sytuacji. Na Salazara, zbliżył się do niej zaledwie dwa dni temu, ona sama jeszcze jest w szoku, a teraz ma się przed nimi jakkolwiek zadeklarować? Dzisiaj rano chciała zwiać mu z łóżka... Sami nie potrafią określić jak to działa i do czego to zmierza, a ona ma otwarcie przyznać się do związku z tym Malfoyem? Zaśmiał się szyderczo w myślach sam do siebie. Niewykonalne. Gdyby siedzieli tu miesiąc do przodu, prowadząc tę samą rozmowę, a między nimi wszystko rozwijałoby się w takim tempie, jak obecnie - powiedziałaby przyjaciołom wprost, co i jak. A teraz zżerają ją wyrzuty sumienia i przeraża ją to, co się między nimi dzieje (podobnie, jak jego) - chce mieć i Gryfonów, i Dracona bez jawnej deklaracji. No tak się nie da. Tutaj nawet gryfońska odwaga wymięka.

Ślizgon przeczesał gwałtownie dłonią swoje włosy, wprawiając je w jeszcze większy nieład.

- No dobra - mruknął trochę sam do siebie, zwracając na siebie uwagę Gryfonów siedzących naprzeciwko. Obrócił się na krześle tak, aby usiąść do nich bokiem. Nachylił się i dłońmi chwycił brunetkę za kolana, obracając ją na taborecie szybkim ruchem, w efekcie czego miał ją teraz naprzeciw siebie. Spojrzał jej w oczy, widząc w nich mieszankę paniki, przerażenia i żalu do samej siebie.

- Hermiono - mówił bardzo cicho, ale i tak go było słychać - ja mam to zrobić?

Zadał to pytanie, czując, jak krew szumi mu w uszach pod wpływem adrenaliny i zdenerwowania, a w jego brzuchu coś zacisnęło się kurczowo. Dał jej wybór i nastawił się na jej odmowę.

Wiedziała, że spyta ją o to tylko raz. Już i tak przeciągała tę chwilę niemiłosiernie, kończyła zasoby cierpliwości wszystkich, z Draconem na czele. Miała ochotę po prostu zapaść się pod ziemię i zniknąć. Spojrzała w te ogromne, stalowoszare oczy, na które opadał nieposłuszny blond kędzior. I właściwie to zdecydowała, że kiwnie głową na "nie", ale przypomniała sobie, że ani ona, ani on nie czuli się tak jeszcze nigdy w życiu. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i gdy ponownie je otworzyła, ze zdziwieniem stwierdziła, że nadal patrzyła w oczy Draco, jakby bojąc się, że to wszystko jej się śni. Zagryzła mocno swoją wargę, walcząc ze sobą. Miała na szali swoje egoistyczne szczęście, które zawsze ignorowała.

Dracon zmarszczył brwi, widząc, jak ta drobna brunetka bije się przed nim w myślach sama ze sobą. Zmrużył oczy, gdy zobaczył, jak rozgryzła dolną wargę do krwi. I już miał otwierać usta, gdy ona nagle skinęła twierdząco głową na znak, że ma podjąć tę decyzję za nią.

Dwójka Gryfonów wpatrywała się w nich wyczekująco, z lekko rozchylonymi ustami. Docierało do nich, że przedstawienie nie do końca było przedstawieniem.

Draco widząc jej skinienie poczuł, jak coś ścisnęło jego wnętrzności jeszcze mocniej. Zrobił to szybko - przysunął się do niej, nie podnosząc się ze swojego krzesła. Nachylił się mocno w jej kierunku, jedną ręką kładąc na jej talii i przyciągając ją co siebie, a drugą uniósł jej podbródek, kciukiem uwalniając jej dolną wargę spod jej własnych zębów. A potem bezceremonialnie ją pocałował, łącząc ich wargi na dosłownie pięć sekund, które wydawały się trwać sto razy dłużej.

Ronaldowi wypadła różdżka z ręki. Tego nie spodziewała się nawet ona sama.

- O jasny chuj... - szepnął sam do siebie Harry.

- Nie dało się nieco bardziej subtelnie? - sarknęła szeptem do blondyna Hermiona, gdy odsuwał się od niej, patrząc jej w oczy.

- Miałaś swoje pięć minut, żeby sama zdecydować o ilości subtelności -uniósł jedną brew Draco - nie skorzystałaś z niej.

- Zadałeś mi pytanie, czy masz im powiedzieć za mnie, a nie...

- Z tego co kojarzę, użyłem słowa "zrobić", Hermiono - blondyn spojrzał na nią nieco ostrym wzrokiem. - A Ty się zgodziłaś - przypomniał jej nieco ironicznie.

- Wiecie... - próbował przerwać im zszokowany Potter.

- Nie musiałeś robić przedstawienia.

- Mogłaś powiedzieć im sama.

- Nie zachowuj się jak dupek - szepnęła do niego, wyraźnie wkurzona. Blondyn uniósł brwi w ogromnym zdumieniu. Przecież go o to prosiła!

- Idę zapalić - oświadczyła, zeskakując z taboretu - przepraszam... - rzuciła jeszcze spojrzenie w stronę Rona i Harry'ego, którzy siedzieli przy stole, wpatrując się w nią z otwartymi ustami.

- Hermiono..! - Krzyknął jeszcze za nią Draco, jednak ta zamknęła za sobą drzwi ich pokoju, ignorując krzyk blondyna. - Ja z nią zwariuję - warknął sam do siebie, przecierając dłońmi twarz.

- Malfoy...

Spojrzał prosto w oczy Weasleya, który wypowiedział jego nazwisko.

- Wiem, że ostatnio źle się to skończyło, ale ja się muszę dzisiaj napić... - oświadczył Ronald.

- Weasley, mów mi, proszę, po imieniu - mruknął do rudowłosego Ślizgon. Tak, dziś nastąpił w ich życiu pewien przełom.

- Powiem ci, Draco - stwierdził Potter, wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą zniknęła jego przyjaciółka - że nie masz pojęcia, w co się ładujesz...

- Żebyś wiedział...

Ku zdziwieniu blondyna zszokowani Gryfoni nie skoczyli mu do gardła z zamiarem mordu.







*





Jestem mocno dumna z tej części. 



xoxo
PN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz