piątek, 23 listopada 2018

Dwadzieścia siedem

Odrobinę nie nadążał za tym, jak szybko zmieniało się podejście do sprawy wśród wszystkich Gryfonów w tym domu. Naprawdę, im dłużej miał z nimi do czynienia, tym bardziej utwierdzał się w tym, że wychowankowie domu Godryka są nieprzewidywalni i rozchwiani emocjonalnie.

- Chodź, Draco - klepnął go po plecach rudowłosy - skołujmy alkohol i pogadajmy.

Posłusznie ruszył za Harrym i Ronem w kierunku salonu. Nie wiedział, dlaczego Weasley nagle stał się rozsądnym, starszym bratem w tym towarzystwie i dlaczego, na Merlina, Potter tak łatwo odpuścił temat jego relacji z brunetką, skoro z uparciem wjeżdżał na nią przez niemal cały dzień tylko dlatego, że żywił w jej kierunku pewne podejrzenia. A najbardziej nie wiedział, dlaczego ta cholerna dziewczyna zrobiła taki cyrk.

No dobra, trochę wiedział. Ale naprawdę uważał, że ta forma komunikatu szybko i jasno wyjaśniła Gryfonom co jest między nimi w takim zakresie, w jakim powinni wiedzieć. Nie lubił nawijać makaronu na uszy - on po prostu im to pokazał. Sami domyślili się reszty. To było najlepsze rozwiązanie. Poza tym on naprawdę nie miał pojęcia, że Hermiona poprosiła go wytłumaczenie słowne. Przecież nie powiedziała tego wprost, prawda? No - skoro wszystko skończyło się pomyślnym rozejmem to jakie to miało teraz znaczenie? A ona wściekła się na niego, jakby torturował skrzaty, a nie całował ją na oczach jej przyjaciół.

- Nie chcę nikogo z was martwić - Harry zmarszczył brwi i spojrzał w stronę blondyna, który rozłożył się wygodnie na dywanie przy kominku - ale alkohol jest u Hermiony.

Wzrok Weasleya również przeniósł się na Ślizgona.

- Ja do niej nie idę - rzucił szybko.

Harry uniósł brwi.

- No co? Sami widzieliście, że niepotrzebnie się wściekła.

- Wiesz - mruknął Ron - gdybym się tego nie spodziewał choć trochę, to sam bym się wściekł, a... no wiesz, ja tylko patrzyłem.

Dracon zmarszczył brwi i pokręcił głową, przenosząc wzrok między jednym, a drugim z mężczyzn.

- No ale przecież wszystko jest w porządku, o dziwo jeszcze nikt mnie za to nie przeklął i nie wypatroszył - Ron parsknął - szok jest nadal, dla mnie to też nie jest codzienna sytuacja, ale aktualnie wszyscy już przyjęli do wiadomości ten komunikat i nikt nikogo nie zabił. To o co jej chodzi?

Malfoy miał wrażenie, że oboje spoglądają na niego wzrokiem "jesteś kretynem i jeszcze nie znasz Granger".

- Draco - Ronald dziwnie czuł się z imieniem chłopaka w swoich ustach - dam ci pierwszą radę, jaką dostaniesz od przyjaciela Hermiony, który zna ją prawie pół jej życia.

Dracon uniósł jedną brew.

- Im szybciej to zrobisz, tym krócej będzie wściekła.

Harry zaśmiał się pod nosem, skrzywił się i pokiwał głową ze współczuciem, zgadzając się ze słowami Gryfona.

- A, no i pamiętaj, że groźba oskórowania jest nadal aktualna - spojrzał mu w oczy Ron, mając poważny ton głosu - jak zrobisz jej krzywdę to osobiście dobierzemy Ci się do dupy.

- Jakbym nie wiedział... - mruknął pod nosem, z westchnieniem podnosząc się na nogi. Z bijącym sercem skierował się ku drzwiom, za którymi zamknęła się brunetka.

W głowie miał mętlik. Kazała mu za sobą biegać, a on nigdy wcześniej nie był postawiony w tej roli. To za nim biegano. Sprawę komplikował fakt, że do tej konkretnej brunetki żywił coś na wzór uczuć, których jeszcze nie umiał nazwać, a które mieszały mu w głowie. Nie chciał spieprzyć sprawy. Co ma jej powiedzieć?

Zapukał krótko, dość głośno. Czekał pod drzwiami chwilę, drugą, kolejną. Zapukał ponownie.

- Nie chcę z tobą rozmawiać - usłyszał zza drzwi.

- Przestań się wygłupiać - powiedział na tyle głośno, aby go usłyszała. Nie spodziewał się, gdy chwilę potem otworzyła drzwi gwałtownie.

- Wygłupiać, Malfoy? - Stanęła naprzeciwko niego, wypuszczając z ust dym z papierosa, którego przed chwilą zgasiła w popielniczce. Wzrokiem ciskała w niego piorunami.

- Nie będziemy rozmawiać w progu - zarządził, szybkim ruchem wymijając ją i wchodząc do pomieszczenia. Nie zdążyła zaprotestować. Hermiona spojrzała na niego, przeczesując dłonią włosy opadające jej nieposłusznie na oczy. - Powiesz mi - zaczął Draco, zamykając drzwi - czym cię tak zdenerwowałem?

- No nie wiem - sarknęła, jakby to było oczywiste - może twoją manifestacją przed moimi przyjaciółmi, którzy mieli jeszcze niedawno ochotę rozszarpać mnie za to, że z tobą w ogóle rozmawiam?

Dracon westchnął, siadając na łóżku.

- Ale zdajesz sobie sprawę, że aktualnie nikt nikogo nie zabił, a twoi przyjaciele wysłali mnie tu po alkohol na wieczór? Jesteś zaproszona.

- Nie zmieniaj tematu - warknęła w jego stronę.

- Nie rozumiem co ty jeszcze roztrząsasz! - Rzucił w jej stronę, odrobinę zbyt głośno. - Chciałaś jasnego komunikatu, to dałem im jasny komunikat! Co byś im powiedziała w słowach? No co? Co dokładnie chciałabyś, żebym im powiedział?

Wpatrywała się w niego ostrym wzrokiem, nie odpowiadając na jego pytania.

- Doskonale wiesz, że masz w głowie mętlik. Jest środek wojny, a między nami dzieje się coś, czego oboje nie rozumiemy. To byś im powiedziała? To nadal nie określa dosadnie tego, co się dzieje. Zresztą wiesz o tym, bo masz to samo - złapał ją za rękę i przyciągnął w swoją stronę, zmuszając ją do tego, aby usiadła na krawędzi łóżka obok niego.

- Przyznaj się w końcu do tego, Granger - ton głosu nadal miał ostry, jednak wyrzucił to zdanie z siebie nieco ciszej. Gryfonka prychnęła ironicznie.

- Wracamy do "Granger"? - W Ślizgonie się zagotowało, gdy usłyszał to ironiczne pytanie

- Nie, Hermiono - zmrużył oczy, kładąc nacisk na jej imię - wracamy do tego - gwałtownie znalazł się przy niej, ujął jej twarz w jedną dłoń i położył na jej ustach swoje wargi. Chciała zaprotestować - drugą ręką zablokował w locie jej własną. Walczyła z nim przez chwilę, jednak poddała się blondynowi.

- Zrozum wreszcie - mówił do niej, co chwilę odrywając się od jej ust - że się tobą nie bawię - jego gorące wargi idealnie wpasowały się w jej własne - i że nawet Potter to widzi.

Oderwał się od niej i oparł swoje czoło o jej czoło, oddychając ciężko od natłoku emocji.

- Jesteś cholernie frustrująca i chciałaś przed chwilą mi przyłożyć - wyszeptał z wyrzutem, przymykając oczy.

- Trochę by ci się należało...

- Hermiono, przepraszam. Wiem, że się nie spodziewałaś - przyznał, patrząc na jej twarz i zamknięte oczy. Brunetka zaśmiała się ironicznie. - I wiem, że za szybko zrobili ci to przesłuchanie, ale stało się.

Dziewczyna zagryzła dolną wargę.

- Musimy dać im czas, ale nic się między wami nie zmienia - otworzyła oczy i odnalazła jego stalowoszare tęczówki. - Potterowi humorki też już przeszły.

- Tak szybko? - Zdziwiła się.

- Nie moja wina, że wy, Gryfoni, jesteście niestabilni emocjonalnie - sprawnie odchyliła się tak, że w ciągu sekundy zarobił od niej, gdy rzuciła mu poduszką w twarz. - Ej! Widzisz, o tym właśnie mówię - wyrwał mu się śmiech z ust.

- Draco - spojrzała na chłopaka - przepraszam.

Widział, że dużo kosztowało ją to słowo.

- To było po prostu... za dużo na raz... - dodała cicho.

- Wiem - odparł cicho, ciepłym głosem, odgarniając jej z czoła jeden niesforny kosmyk.

- Zastanawiam się jak bardzo prawdopodobne jest to, że zanim zrozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi, to się pozabijamy? - Spytała, jakby retorycznie. Oboje mieli ciężkie charaktery i zdawali sobie z tego sprawę. Dracon odpowiedział jej zaledwie westchnieniem. - Chodźmy do nich z tym alkoholem, bo jeszcze sobie pomyślą dziwne rzeczy... - Zarządziła brunetka, podnosząc się z łóżka.

- "Dziwne rzeczy"? - Złapał ją za słówko blondyn, wywołując u niej rumieńce, zwłaszcza, gdy sama sobie uświadomiła, jak to brzmiało. Hermiona wyjęła sprawnymi ruchami dwie butelki ognistej whiskey z torebki i jedną butelkę słodkiego wina, nie odpowiadając Draco. Wciąż miała w głowie to, co działo się z nią w kuchni, gdy miał w rękach gitarę. I, gdy przypomniała sobie tekst obu piosenek, szczególnie tej drugiej. Zacisnęła jednak wargi w wąską linię i nadal nie skomentowała.

- Potrzebne nam tego alkoholu aż tyle? - Zachichotał, patrząc, jak ładuje sobie wino pod pachę, a w obu dłoniach trzyma butelki z ognistą.

- Akurat ty nie powinieneś o to dziś pytać.

- Chcesz nas pospijać? - Zaśmiał się, otwierając jej drzwi.

- Pijani jesteście milsi.

- Przecież nie widziałaś mnie pijanego.

- Widziałam wystarczająco dużo pijanych Gryfonów, Draco.

- Może warto się zastanowić - przytrzymał ją tak, aby szepnąć jej do ucha, gdy otarła się do niego, próbując przejść obok niego w progu - jak się zachowują pijani Ślizgoni?

- Och, to proste - odszepnęła mu do ucha z cwanym uśmieszkiem - jesteście łatwiejsi.

Dracon zrobił ogromne oczy i zapowietrzył się.

- Nieprawda!

- Prawda! - Odkrzyknęła mu, wchodząc do salonu. - Czemu siedzicie w takiej grobowej ciszy? - Spojrzała na siedzących przy kominku przyjaciół, którzy w ciszy wpatrywali się w płomienie paleniska.

Ron obejrzał się na dziewczynę, zmierzył ją wzrokiem i zarejestrował butelki z alkoholem, które trzymała w dłoniach.

- Harry - odwrócił się bezczelnie do przyjaciela, ignorując jej pytanie - wisisz mi pięć dych.

Hermiona uniosła jedną brew.

- O co był zakład? - Spytała niepewnie.

Ron zerknął mało dyskretnie na blondyna, stojącego za przyjaciółką i trzymającego w rękach cztery zdobione szklanki, a potem znów na przyjaciółkę.

- Albo dobra, nie chcę wiedzieć.

- Pewnie o to, czy znowu połamiesz mi nos - mruknął do Hermiony Malfoy, stawiając szkło na blacie stołu i wspominając jej cios, którego obdarzyła go na trzecim roku nauki. Hermiona postawiła w ślad za nim butelki obok szklanek. - A to wino to po co? - Uniósł brew blondyn, lekko rozbawiony.

- To dla mnie - oświadczyła brunetka Draconowi, opadając na kanapę.

- Na twoją słabą głowę? - Zapytał Harry, przysuwając różdżką ciężki, skórzany fotel bliżej stołu dla siebie. Chłopcy wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, mając takie samo zdanie.

Kiwnęła głową, potwierdzając. Nie była typem imprezowiczki, ale dzisiaj potrzebowała rozluźnienia. I nie, żeby uważała, że alkohol jest dobrym wyjściem z każdej sytuacji - ona po prostu lubiła dobrym winem rozładować nadmiar stresu.

Ron ulokował się na drugim fotelu. Draco w ciszy rozlał chłopakom do trzech szklanek ognistą, wino otworzył jednym machnięciem różdżki. Podał jej szklankę ze słodkim trunkiem, nie mogąc zmyć z twarzy swojego rozbawienia. Gryfoni przyjęli od niego bursztynowy płyn ze skinieniem głowy. Obydwoje wpatrywali się w ciszy, jak Dracon zajmuje miejsce tuż obok Gryfonki. Właściwie to na tyle blisko niej, że wolną rękę zarzucił na oparcie kanapy, umieszczając ją w okolicy karku brunetki. Ten gest był jednocześnie dużą i małą rzeczą dla obserwujących go chłopaków. Hermiona rzuciła blondynowi niepewne spojrzenie, jednak ten tylko puścił jej oczko i zamoczył usta w alkoholu, lekko się krzywiąc, gdy trunek drażnił jego przełyk.

- Jak Godryka kocham, nie przyzwyczaję się do tego widoku - rzucił Potter, wpatrując się to w opartą delikatnie o blondyna przyjaciółkę, to w Malfoya.

Brązowooka rzuciła mu speszone spojrzenie. Odruchowo chciała odsunąć się od blondyna, jednak poczuła nagle, jak chłopak dłonią ręki zarzuconej na oparcie łapie ją za ramię, aby jej to uniemożliwić.

- Nie dramatyzuj, Potter - rzucił w jego stronę rozbawiony. - Cała szkoła patrzyła tak na ciebie i na Wiewiórkę swego czasu.

- To fakt - przyznał Bliznowaty. - Ale wiecie... ja i Ginny nie skakaliśmy sobie do gardeł sześć lat.

Hermiona i Ron wywrócili oczami.

- A tak w ogóle! - Ożywił się Potter. - Ja mam do ciebie pytanie, Dracon!

- O matko...

- Jak to jest być transmutowanym we fretkę?

Hermina parsknęła śmiechem, przygryzając wargę. Zaczęła w niepohamowany sposób chichotać.

- Super, polecam gorąco. Widzi się w czerni i w bieli, można nabrać dystansu do świata - spojrzał na Hermionę, która próbowała zachować fason, jednak śmiech nie pozwalał jej utrzymać bezstronnej miny. - Dzięki, podobno jesteśmy teraz po tej jednej stronie - rzucił do niej, starając się zagrać ton pełen wyrzutu.

Nie wytrzymała, roześmiała się w głos, a wraz z nią pozostała dwójka Gryfonów.

- Powiem wam, że nigdy nie byłem tak wkurzony na ciebie Potter, jak po tej fretce, przysięgam... - Westchnął blondyn, wspominając. - Teraz jak sobie o tym pomyślę, to czuję się jakby to się wydarzyło z milion lat temu...

- Chyba wszyscy się tak czujemy - przyznała Hermiona, upijając wina ze swojej szklanki - Wiecie, że gdyby to wszystko nie byłoby takie straszne i trudne to już bylibyśmy wszyscy z powrotem w Hogwarcie? - Zapytała, uświadamiając sobie, że zaledwie wczoraj zaczął się wrzesień.

Jej pytanie rozpłynęło się w powietrzu. Nie zdawali sobie sprawy, jak szybko leci czas, gdy siedzieli zamknięci w tej kamienicy.

- Myślicie, że w szkole będą śmierciożercy? Tak... legalnie? - Odezwał się Ron. - Martwię się o Ginny - przyznał, zerkając na czarnowłosego, który pokiwał głową.

- Ginny jest zdolna, chłopaki - starała się, żeby jej głos brzmiał uspokajająco - poradzi sobie.

- A co do Twojego pytania - zwrócił się do Rona Dracon - tak, w Hogwarcie będą śmierciożercy. Legalnie. Przejęli ministerstwo, nie pozwolą sobie na pozostawienie szkoły samej sobie. Muszą siać terror, muszą uczyć idei Czarnego Pana. Muszą kontrolować uczniów. Założę się - westchnął - że rzesza młodych nie wróci w tym roku do szkoły. Zwłaszcza ci, którzy nie są czystokrwiści, a ich rodzice mają choć trochę oleju w głowie. To przestało być bezpieczne miejsce...

- Zwłaszcza, że Snape cały czas jest na miejscu - Harry niemal wypluł imię ojca chrzestnego blondyna. Hermiona poczuła, jak Draco się spiął, jednak jego twarz pozostała niewzruszona.

- Musimy się dołować też dzisiaj? - Spytała cicho Hermiona, patrząc w oczy Wybrańca. - Odpuśćmy sobie chociaż na jeden wieczór, proszę... - Zgrabnie zmieniła temat.

- Nie za dobrze ci wchodzi to wino? - Zaśmiał się z niej rudowłosy. W odpowiedzi tylko wytknęła mu środkowy palec, na co Ronald się uśmiechnął i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Gdzie jest nasza kochana sztywniara, ja się pytam?

Dracon parsknął w momencie, w którym usta miał zamoczone w ognistej.

- Bo się poplujesz, Promyczku - sarknęła do niego Gryfonka.

- O mnie się nie martw, Słoneczko - jego głos był równie ironiczny, co jej.

- Jesteście w tym tak dobrzy, że nie mam pojęcia, czy to z nienawiści, czy z sympatii - wydusił z siebie Harry.

- Lepiej nie wnikaj - rzucił Ron, patrząc na blondyna, który wyglądał, jakby wyraźnie go to bawiło. - Malfoy, powiedz mi - zwrócił się do chłopaka - to prawda, że w salonie Slytherinu są takie imprezy, że laski rzucają stanikami, a Snape zwalnia was z zajęć i robi wam eliksir na kaca?

Przegadali tak dobre dwie i pół godziny, śmiejąc się, jakby się znali od dawna. Draco rzucił na butelki z alkoholem zaklęcie, które sprawiało, że te same podlatywały do nich i uzupełniały im szklanki, gdy te tylko stawały się puste - jeden z najlepszych wynalazków Ślizgonów, jaki istniał. Jak można się domyślić - po takim czasie Harry i Ron byli już w tak wesołym stadium upojenia alkoholowego, że zaproponowali Draco wspólne łóżko dzielone na ich troje. Hermiona też czuła się świetnie - szumiało jej w głowie w ten przyjemny sposób, gdzie wszystko jeszcze pamięta i rozumie, ale w linii prostej już nie byłaby w stanie postawić kroków. Najlepiej trzymał się Draco, który - nie ukrywając - miał z nich wszystkich największe doświadczenie, jeśli idzie o libacje procentowe. Owszem, czuł się przyjemnie rozluźniony, ale wiedział, że aktualnie musi zostać w tym domu choć jedna bardziej przytomna osoba, która ogarnie towarzystwo na wypadek, gdyby cokolwiek się wydarzyło.

W pewnym momencie Ron i Harry ewakuowali się do pokoju obok pod pretekstem "przyniesienia ognistej".

- Wiesz - szepnęła Hermiona do Dracona konspiracyjnym tonem - oni chyba już tu nie wrócą - zaśmiała się, gdy przyjaciele nie pojawiali się z powrotem w salonie już dobre parę minut.

- Dlaczego?

- Chyba zajęli nam łóżko - zagryzła wargę, śmiejąc się pod nosem. Blondyn zaśmiał się na widok jej rozbawionej miny.

- Tak Ci wesoło? - Przysunął się do niej, delektując się tym, że była tak zabawna pod wpływem alkoholu. - To gdzie dzisiaj będziesz spać, cwaniaro?

Rozejrzała się teatralnie po pomieszczeniu, nawijając kosmyk swoich włosów na palec.

- O, spójrz! Ja mam kanapę - zauważyła bystro.

- Wydaje mi się, że może być ci nieco niewygodnie na kanapie.

- A to niby dlaczego?

- Bo strasznie tu mało miejsca jak na naszą dwójkę - oświadczył jej blondyn, uśmiechając się szeroko i wyjmując jej z dłoni pustą szklankę, którą odłożył na stół.

- Przecież ty śpisz na ziemi - zachichotała.

- Chcesz, żebym spał na ziemi?

- No, ostatecznie - podkreśliła - to zostaje ci jeszcze wanna - zaśmiała się ze swojego żartu.

- Wydaje mi się, że tak naprawdę masz zupełnie inne zdanie - oświadczył blondyn. Mógł z nią dyskutować tak cały czas - była rozkoszna, gdy była pijana i nie starała się panować nad swoimi barierami, ale ciągnęło go do niej fizycznie przez cały dzień tak nieznośnie mocno, że aż czasami czuł ból spowodowany nierozładowanym napięciem. W końcu zostali sami.

Draco zdmuchnął świeczkę stojącą na stole, zostawiając rozpalone palenisko jako jedyne źródło rozjaśniające mrok panujący w pomieszczeniu. Wykorzystał fakt, że Gryfonka wyprostowała nogi, gdy podniósł się z kanapy. Spojrzał na nią tak, że zagryzła wargę. Miała świadomość, że w większości kontroluje ją teraz alkohol, a nie ona samą siebie. Dracon zbliżył się do niej ze wzrokiem polującej zwierzyny, kładąc się na niej i przygniatając ją ciężarem swojego ciała, podpierając się na łokciach. Kanapa była naprawdę wąska, a on zamierzał dziś wykorzystać ten atut.

- Jak to było, Hermiono? - Spytał ją cicho, leżąc na niej i uniemożliwiając jej zmianę pozycji. - Po alkoholu Ślizgoni są łatwiejsi?

Usłyszał jak chichocze i przełyka ślinę. A potem cichutko mruknęła, gdy poczuła jak Draco jedną dłoń wsunął pod jej plecy. Roziskrzonymi oczami patrzyła w jego wielkie, stalowoszare oczy.

- No a nie? Sam zobacz, co się z tobą dzieje - zaśmiała się, przesuwając delikatnie palcami po plecach blondyna, u którego ten gest wywołał drżenie.

- Jesteś przekonana, że to wina alkoholu? - Wyszeptał jej to pytanie prosto do ucha.

- Jeśli nie - zaśmiała się, niepewnie wplatając palce we włosy blondyna, który wargami wodził po jej szyi - to powinnam być przerażona.

- Powinnaś być przerażona, zdecydowanie - był zachwycony tym, jak reagowała na jego dotyk. Widział, jak zawsze na początku starała się uciec, odsunąć się od niego, jakby bała się, że nad sobą nie zapanuje, gdy na to pozwoli. Ale, gdy już pozwalała mu na tę fizyczną bliskość potrzebowała czasu, aby się przyzwyczaić do jego dłoni. Po alkoholu nie uciekała i po prostu cieszyła się tym, że ma go tak blisko siebie. Nie mógł się napatrzeć na jej przymknięte oczy i widoczną w półmroku rozluźnioną twarz, skąpaną w burzy jej loków, rozrzuconych w nieładzie dookoła. Wyciągnął swoją dłoń spod jej pleców, nieco się od niej odsuwając i podpierając się ponownie na łokciach. Zastanawiał się, jak to się stało, że wcześniej nie dostrzegał tego, że ma na nosie przeurocze piegi i, że jej rzęsy są tak naturalnie długie.

- Draco...? - Mruknęła, nie zdając sobie sprawy, że na ten dźwięk blondynowi coś znów przewróciło się w brzuchu nieznośnie. Uwielbiał swoje imię w jej ustach.

- Hm?

- Ta druga piosenka dziś w kuchni...?

- No, co z nią...? - Powrotnie zainteresował się jej szyją, muskając ją nosem, celowo nie dając jej odpowiedzi. Zachichotała cicho, odchylając głowę w tył z cichym westchnieniem.

- Drażnisz się - przygryzła dolną wargę, zauważając błyskotliwie.

- Nigdy - zachichotał, skubiąc wargami płatek jej ucha.

- Dracon...

- Nie zadałaś pytania.

- Chyba nie bardzo wiem o co chcę zapytać - przyznała, śmiejąc się. Przemawiało przez nią wino. - Wiesz o co mi chodzi, no... - Jęknęła przeciągle zbolałym tonem, nie potrafiąc się wysłowić.

Oderwał się od niej i z rozbawieniem podniósł się tak, aby widzieć znów jej twarz i jej oczy. Uniósł zawadiacko jedną brew ku górze.

- Nie mam pojęcia, Hermiono - wyszeptał, uśmiechając się w ten zalotny sposób. O nie, tym razem nie poda jej odpowiedzi na tacy.

Gryfonka nie wiedziała, co się z nią dzieje i wszelką odpowiedzialność za dzisiejszy wieczór i noc dawno już zrzuciła na wypitą butelkę wina. Czuła się tak dobrze, gdy przygniatał ją ciężar leżącego na niej blondyna i w tej aktualnej chwili nie widziała w tym nic niewłaściwego. Wariowała, gdy patrzyła na jego rozczochrane włosy i błyszczące w półmroku, wielkie oczy. Miał na sobie koszulkę z krótkim rękawem, która przylegała do jego ciała na tyle wyraźnie, aby pokazać jego smukłą sylwetkę z lekko zarysowanymi mięśniami. Miał budowę ciała podobną do geparda - rozbudowaną, jednak zgrabną i drobną za razem, aby zachować zwinność ruchów. Pociągał ją tak bardzo, że miała wrażenie, że to tylko jakiś śmieszny sen, z którego się zaraz obudzi. Wariowała na jego widok. A alkohol tylko pogarszał sprawę. Przypomniała sobie tekst piosenki, który wciąż miała w uszach. Miała przed oczami jego wzrok, który był identyczny jak ten, gdy patrzył na nią właśnie teraz. Nie wiedziała dlaczego, ale coś przeskoczyło w jej głowie. Chciała się przekonać, czy naprawdę śpiewał o tym, czego chciał. Czy naprawdę chciał ją tak, jak ona jego, usuwając jakąkolwiek przestrzeń między nimi. Musiała to wiedzieć teraz, bo jeśli nie zdobędzie odpowiedzi to zwariuje. Nie dlatego, że będzie się zastanawiać "dlaczego" po raz kolejny z rzędu, gdy już promile opuszczą jej krew, ale dlatego, że ciągnęło ją do tego chłopaka fizycznie tak, że boleśnie czuła swoje pospinane mięśnie, proszące o jego dotyk.

Jej mózg podsunął jej wizję, którą zrealizowała niemal w tej samej chwili. Gwałtownie uniosła się, odgarniając swoje włosy za krawędź kanapy, a potem sprawnym ruchem ściągnęła z siebie swój sweter. Było jej za gorąco, mimo, że temperatura w pomieszczeniu nie zmieniła się. Sweter rzuciła gdzieś pomiędzy fotelem a stołem, nie dbając o to, gdzie wyląduje, zostając w przylegającej do jej ciała bawełnianej koszulce na cienkich ramiączkach. A potem, opadając do pozycji leżącej, ujęła w swoje dłonie twarz chłopaka, pociągając go za sobą w dół, w tym samym momencie, w którym jej wargi znalazły się na jego wargach.

Draco z ust wyrwał się cichy jęk zaskoczenia, gdy tak sprawnym ruchem pociągnęła go za sobą tak, aby opadł na nią całym ciężarem swojego ciała. Wsunęła swój gorący język do jego ust, mrucząc jak kotka, mimowolnie. Blondyn poczuł, jak jedna jej dłoń zaciska się na jego włosach, a druga paznokciami przeciąga po materiale jego koszulki na plecach. Pozwoliła mu pogłębić pocałunek, z westchnieniem przechylając głowę w bok. Kolejne jęknięcie wyrwało się z ust blondyna, gdy jedną nogą objęła go w biodrach, jeszcze bardziej zmniejszając odległość pomiędzy ich ciałami. Dracon bezceremonialnie przeniósł się na jej szyję, dłońmi odkrywając jej ciało pod materiałem koszulki. Nie zaprotestowała. Skórę miała rozpaloną i zadrżała pod wpływem jego dotyku. Wygięła się w lekki łuk, kiedy sunął ręką po jej kręgosłupie, a on niespodziewanie ustami powędrował na jej dekolt. Zakręciło jej się w głowie i nie była pewna, czy jest to sprawka alkoholu, czy samego blondyna.

Wsunęła jedną swoją rękę pod materiał koszulki Dracona na plecach. Poczuła jego gładką, ciepłą skórę, wyczuwając pod palcami fakturę jego blizn. Blondyna przeszedł dreszcz tak intensywny, że aż delikatnie przygryzł skórę brunetki na szyi, na co zareagowała cichym jękiem. Załagodził podrażnione miejsce swoim gorącym językiem, a potem wytyczył sobie szlak całowania jej, podążając za linią jej szczęki.

- Naprawdę tego chcę, Hermiono - wyszeptał jej do ucha, gdy znalazł się tuż przy nim, nawiązując do jej pytania, którego nie potrafiła wypowiedzieć na głos. Nie pozwolił jej na odpowiedź, ponieważ znów wrócił do jej ust. Warknął cicho, gdy brunetka zaczęła ssać jego dolną wargę. Całowali się tak, jak jeszcze nigdy przedtem w życiu. Ich języki wirowały, podczas, gdy dłonie odkrywały na nowo ich ciała. Hermiona westchnęła, gdy przeniosła obie ręce na brzuch blondyna i przesunęła po nim opuszkami swoich palców. Draco zaczął intensywniej pieścić jej podniebienie, wplatając swoją dłoń w jej włosy i pociągając je delikatnie. Jęknęła, szeptając jego imię i splatając dłonie na karku chłopaka, który oderwał się od niej i, oddychając ciężko, oparł się na łokciach, przykładając skroń do jej czoła. Próbował uspokoić narastające w nim pożądanie po tym, jak po raz kolejny usłyszał jak wypowiada jego imię. Wykorzystała jego ruch i wargami zaczęła drażnić płatek jego ucha. Malfoy zamknął oczy, wciągając gwałtownie powietrze i mruknął.

Blondyn podpierając się na jednej ręce, sięgnął drugą na swoje plecy. Pociągnął za dół swojej koszulki i sprawnym ruchem zdjął ją sobie przez głowę, rzucając ją gdzieś obok kanapy. Kończąc manewr powrotnie zaczął pieścić podniebienie brunetki, wracając do jej ust. Wyrwał jej się jęk, gdy poczuła, jak ogromny dostęp dał jej do siebie. Dłońmi wodziła po jego klatce piersiowej i plecach, wywołując u niego ciche pomruki. Drżał pod wpływem jej dotyku, probując utrzymać swoje opanowanie w ryzach. Uśmiechając się niewinnie zsunął z ramion dziewczyny cieniutkie ramiączka koszulki, drażniąc palcami jej skórę i ponownie całując jej dekolt. Jęknęła głośno, gdy poczuła, jak blondyn nieprzyzwoicie pozostawia malinkę nad jej piersią, ssąc i podgryzając delikatnie jedno miejsce. Ślizgon chwycił ją za pośladki, mrucząc i przyciągając jej ciało jeszcze mocniej do siebie. Hermiona nie wiedziała, w którym momencie dokładanie zapomniała o jakiejkolwiek kontroli. Pomiędzy pocałunkami znalazła moment, w którym nieco się od niej odsunął i swoimi wargami przesunęła po jego szyi, drapiąc górną część pleców Ślizgona. Zaskakiwali siebie nawzajem raz po raz, co chwila wracając do swoich ust. Trwali tak długi czas, przerywając dopiero wtedy, gdy zabrakło im oddechu.

Minęło trochę czasu, zanim oderwali się od siebie. Draco odszukał swoją różdżkę w ciemności i transmutował poduszkę w ciepły, gruby koc, którym ich nakrył, mimo, że nie było im zimno. Wrócił do poprzedniej pozycji, kładąc się na leżącej na plecach Gryfonce. Wpasował swoją głowę w zagłębienie na jej szyi, kładąc ją bokiem, policzkiem opierając się na jej obojczyku. Hermiona wplotła jedną dłoń w jego włosy, bawiąc się nimi. Blondyn objął dziewczynę, wsuwając ręce pod jej plecy. Jego przedramię obrócone było tak, że na jego bladej skórze odznaczał się widocznie Mroczny Znak. Hermiona oparła brodę na głowie blondyna i spojrzała dokładnie w to miejsce. Opuszkiem palców drugiej dłoni delikatnie przesunęła po tatuażu, nic nie mówiąc. Draco westchnął cicho czując, jak dłoń Gryfonki przeczesuje jego włosy. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek czuł się taki wyciszony. Długą chwilę jeszcze nie mówili nic. Hermiona czuła, jak zawroty głowy, wywołane alkoholem powoli ustępują i na jej powieki wprasza się sen. Zanurzyła nos we włosach blondyna, wdychając jego intensywny zapach, od którego się uzależniła. Miała go tak blisko i jednocześnie czuła, że wszystko w tej chwili jest dokładnie takie, jakie powinno być.

- Idziemy spać...? - Wyszeptał chłopak. Miała wrażenie, że ten szept zawierał w sobie domieszkę czułości, której do tej pory nie słyszała.

- Jeszcze chwileczkę - czuła, jak zamykały jej się oczy, jednak nie chciała kończyć tego momentu. Było jej zbyt dobrze. Dracon wyczuł przyczynę protestu i zaśmiał się ciepło.

- Chodź, Hermiono... - Podniósł się z niej, opierając ciężar ciała na brzegu kanapy i uwalniając ją. Brunetka ułożyła się na boku, przodem do chłopaka, który jedną ręką dokładniej okrył ich kocem. Przysunął się do niej, układając się przodem do niej. Jedną rękę założył sobie pod głowę, a drugą przyciągnął ją do siebie, kładąc dłoń na jej talii. Hermiona wtuliła się w niego niemal instynktownie, splatając ich nogi razem. Jedną dłoń oparła na jego nagiej klatce piersiowej, drugą natomiast wodziła opuszkami palców po jego plecach. Pozwoliła sobie jeszcze przed tym, jak sen wpełzł na jej powieki, odnaleźć jego wargi i złożyć na nich pocałunek. Draco odwzajemnił go, gładząc jej policzek. Zamknął oczy - jego powieki również robiły się ciężkie - i zaciągnął się zapachem jej skóry. Hermiona naciągnęła koc na chłopaka tak wysoko, aby przykryć go po sam kark, a potem wsłuchała się w bicie jego serca w klatce piersiowej, które jako jedyne wtórowało ich spokojnym oddechom. Oboje nie wiedzieli, kiedy tak właściwie zasnęli.











*










Jestem strasznie dumna z tej części!

PN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz