piątek, 12 września 2014

Jeden

Gdy jej stopy dotknęły płyty egipskiego lotniska zrozumiała, że nie ma już odwrotu. Uśmiechnęła się promiennie na widok słońca, które grzało niemiłosiernie. Odetchnęła głęboko. Od razu poczuła morską bryzę, co oznaczało, że plaża nie mogła być daleko.
- Witamy w Alexsandrii! – uśmiechnęła się blondwłosa kobieta. Hermiona nie widziała jej nigdy wcześniej na oczy.
- Oh, Mandy! Jak się cieszę, że cię widzę! – Jean Granger rzuciła się na szyję znajomej.
Hermiona od razu skojarzyła fakty (dziwne by było, gdyby tego nie zrobiła). Mandy to imię znajomej mamy, która wynajmowała im domki. Była właścicielką posesji blisko plaży i dobrą koleżanką Jane Granger. Jednak skąd się znały Hermiona nie mogła sobie przypomnieć.
Pani Mandy zmierzyła młodszą brązowooką od góry do dołu.
- Ty pewnie jesteś Hermiona, prawda? – uśmiechnęła się przyjacielsko do nastolatki. – Spodoba ci się tu, zobaczysz. Koło twojego domku mieszka pewien chłopak, na oko w twoim wieku. Powinniście się dogadać, jest bardzo miły – spoglądała na dziewczynę tym znaczącym wzrokiem.
- Może się dogadamy – brunetka szczerze nie miała ochoty na jakiekolwiek bliższe kontakty z chłopcami. Nie teraz. Nie ma ochoty na wakacyjne romanse. To nie dla niej, zdecydowanie.
- Hermiono, ziemia! – usłyszała pstryknięcie palców tuż przy uchu. Z wyrzutem w oczach spojrzała na rodziciela. – Nie zawieszaj się! – zaśmiał się, po czym dodał – Idziemy do taksówki, migiem.
Zza okna samochodu obserwowała tutejsze ulice. Mnóstwo straganów z najróżniejszymi rzeczami, czyli coś, co wręcz uwielbia. Palmy rzucające choć trochę cienia na zmęczonych ludzi, dzieci biegające i bawiące się beztrosko.
Nie słuchała rozmowy toczącej się między rodzicami a Mandy mimo, że parę razy usłyszała swoje imię. Zbliżali się do ośrodka. Zaledwie kilka domków stojących obok siebie, restauracja... i dosłownie kilka kroków do plaży. Jej tymczasowe miejsce zamieszkania znajdowało się w spokojnej dzielnicy Alexsandrii, więc mieli zapewniony spokój i ciszę.

Raj.

Gdy wskazano, który domek należy do niej otrzymała do rąk klucze. W gratisie z przestrogą „Jak zgubisz to zabiję!”. Pobiegła jak szalona w stronę drzwi, mało co nie zabijając się o schody. Usłyszała za sobą śmiech rodziców, no ale nie powinni się jej dziwić. Oni też się cieszą jak dzieci.
Gdy w końcu nacisnęła klamkę jej oczom ukazało się przytulne wnętrze jej domku letniskowego. Podłogi drewniane, ściany polowane na przyjemne oczom kolory. Mała kuchnia, salon, telewizor. Rzuciła na blat stołu klucze i torbę, zastanawiając się co znajdzie na piętrze. Pognała schodami na górę. Dotarła do sypialni. Ogromne łóżko z baldachimem i jeszcze większe szklane drzwi balkonowe z widokiem na plażę. Otworzyła je, zaciekawiona. Złapała się balustrady balkonu i odetchnęła morskim powietrzem. Słońce świeciło jej w twarz, a serce nastolatki wypełniło się dziecinną radością. Tak niewiele jej do szczęścia trzeba.
Spostrzegła, że balkon nie jest tylko jej własnością. Łączył on, jak się mogła domyślać dwie sypialnie – jej oraz sypialnię domku obok. Hm, czyżby kolejny powód na poznanie „miłego sąsiada”, jak to określiła Mandy?
- Później się tym zajmę. – postanowiła sobie na głos i udała się na dalsze zwiedzanie posesji.
Rzuciła się na łóżko. Spojrzała na baldachim. Tak, to było dziwne ale musiała się upewnić, że jest prawdziwe i całe jej.
Niepohamowana energia brązowowłosej kazała jej ruszyć tyłek i poszukać łazienki. Nie zwlekała z tym. Tajemnicze drzwi, znajdujące się w jej sypialni odsłoniły przed nią prysznic, zlew, toaletę i, co było dla niej ogromnym zaskoczeniem, wielką wannę z hydromasażem. Brązowooka uśmiechnęła się na samą myśl o tych relaksujących kąpielach.
Potem znalazła pokój gościnny i kolejną łazienkę. Gdy zeszła na dół dostrzegła swoje walizki, o których na śmierć zapomniała. Na klatce Krzywołapa (który, nawiasem mówiąc już rozgościł się na kanapie i spał) leżała kartka. Dziewczyna od razu rozpoznała pismo taty.

„Kochanie, nie szalej tak. O piętnastej obiad, przebierz się, pójdziemy od razu na plażę. 
Tata
PS. Wypuściłem kota, nakarm go.”

No tak, ten pierwszy dzień chcieli mieć ją jeszcze przy sobie. Hermiona wiedziała, że rodzicom należy się porządny relaks tylko we dwoje, ale też nie chciała spuszczać z nich oka. Jest już dużą dziewczynką, nie będzie im zawracać głowy i da sobie radę sama, chociaż ostrożności nigdy za wiele.
Spojrzała na swoje walizki z ciężkim sercem. Nie mogła sobie pomóc magią, siedemnaste urodziny ma dopiero na początku sierpnia. Miała dwa wyjścia – albo nadludzkimi siłami wnieść je na górę i rozpakować podczas wolnego czasu albo zrobić syf w korytarzu, szukając bikini w jednej z walizek, a potem posprzątać i się rozpakować. Spojrzała na Krzywołapa, który tak leniwie spał na sofie...
Po piętnastu minutach pół korytarza zasypały jej ciuchy, a ona sama stała pośrodku tego syfu i ściskała w dłoniach zwycięsko swój czarny komplet bikini.





Mandy zapukała w drewniane drzwi po raz kolejny. Nienawidziła, gdy ktoś gubił klucze. Usłyszała w środku huk, na znak spadającego na podłogę ciężkiego przedmiotu, a potem siarczyste przekleństwo. W końcu drzwi otworzył jej blond chłopak z gitarą w ręku.
- Tak, pani Mandy? O co chodzi? – spytał zdezorientowany. Najwyraźniej się jej nie spodziewał.
- Panie Zgubiłem-Klucze-Przez-Moją-Niezdarność, oto twój zapasowy komplet – czterdziestolatka pomachała mu pękiem kluczy przed nosem. Chłopak uśmiechnął się szeroko, wręcz przepraszająco. Gdyby ktoś z kolegów ze szkoły zobaczył go z takim wyrazem twarzy, zszedłby na zawał na miejscu.
- Dziękuję. I przepraszam jeszcze raz, obiecuję że tego już nie zgubię! – Zaśmiał się perliście. Jego basowy głos tak wspaniale brzmiał, tak bardzo oddziaływał na każdą kobietę. – Czyżbym miał sąsiadów? – zapytał się z zaciekawieniem właścicielki.
- A i owszem. Znajomi z córką przyjechali na miesiąc. Zajmują te dwa domki obok ciebie. A co, zamierzasz się przywitać?
- Chętnie. – Stwierdził krótko. I tak nie miał nic do roboty, więc „czemu nie?”.
- Okej. Nie przeszkadzam ci już. I pamiętaj nie zgub, bo nogi z dupy powyrywam! – Kobieta pomachała mu palcem przed nosem na znak groźby.
- Obiecuję.
Chłopak obrócił się na pięcie i zniknął w głębi domu. Spojrzał na panujący wszędzie nieporządek. Taaa... nieporządek? Mało powiedziane. Syf, po prostu syf ogromny.
Mało interesował go bałagan. Przyjechał tu odpocząć. Zapomnieć o ojcu, matce, kolegach, szkole, Voldemorcie. O wszystkim.
Nigdy by nie powiedział, że jako człowiek podający się za mugola będzie życzliwy, radosny, wiecznie uśmiechnięty. Grał tutaj na normalnego nastolatka. Nigdy by się tak nie zachowywał przy kimkolwiek, kto wie, jaki jest naprawdę. Tam musiał być arogancki, wywyższający się swoimi korzeniami, które owszem, były dla niego ważne, ale tu nie odgrywały większej roli. Musiał być zimny, chamski i bezwzględny. Nie, żeby mu to przesadnie przeszkadzało. Taki już był, a bynajmniej na takiego go wychowano. Przyzwyczaił się do maski zimnego sukinsyna. Można rzec, że przez tak długi okres jego życia nawet ją polubił.
Nie spodziewał się tutaj, w Alexandrii choćby najmniejszego śladu magii. Ani czarodziejów, ani czarownic.
Westchnął, machnął różdżką i ujrzał idealny porządek. Mógł, skończył siedemnaście lat, był pełnoletni. Z uśmiechem na ustach usiadł na fotelu i powrócił do tego co robił, nim mu przerwano. Zapisywał ołówkiem kolejne nuty w pięciolinii. Palcami sprawnie szarpał struny wydobywając harmonię czystych dźwięków. Był... szczęśliwy. 
Świat magii nigdy nie ujrzy tej drugiej, ciepłej strony Dracona Malfoy’a, to jest pewne. Nikt, nic i nigdy.





Panna Granger siedziała na schodach swojego domku bawiąc się kluczami. Czekała na rodziców, którzy mieli się „szybciutko przebrać i dojść do niej”. Jasne. Zanim sama Jane znajdzie swój strój kąpielowy minie piętnaście minut, jak nie lepiej.
Hermiona, niezwykle z siebie dumna wniosła niedawno wszystkie swoje walizy na górę i była już w połowie rozpakowywania ich. Stwierdziła jednak, że drugą połowę rozpakuje jutro i udała się pod zimny, szybki prysznic. Zakochała się w tym domku na zabój, była tego pewna.

Teraz zastanawiała się, jak będzie wyglądała reszta jej wakacji. Cztery tygodnie. Jej urodziny. W pięknym miejscu. Tak wiele możliwości. Tak mało zasad...

2 komentarze:

  1. "Koło twojego domku mieszka pewien chłopak, na oko w twoim wieku. Powinniście się dogadać, jest bardzo miły" - Na te słowa tak się uśmiechnęłam do laptopa, że mój tata sie spytał czy dobrze się czuję, hahaha :D
    Dla mnie Draco jest trochę, zbyt ... normalny? No ale może po prostu to takie moje zboczenie 'zawodowe' co do niego. Zawsze musiał być zły i okrutny, nawet w stosunku do 14latki.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, wyobraziłam sobie tę przeuroczą i prześmieszną sytuację! :D Tak, większość autorek nigdy nie przedstawiłoby Dracona w ten sposób. Co nie zmienia faktu, że nadal potrafi być okrutny...

      Usuń